Wiersz Mariana Hemara: Dyktator
Żeby nagle zaczęli lewą albo prawą
Rękę wyrzucać w górę, wszyscy bez wyjątku –
Żeby wszystkie głośniki zakipiały wrzawą,
Zachłysnęły się wrzaskiem, trzaskały od wrzątku –
Żeby szli, a idący rozżalonym tłumem
I tupiący butami, przez chwilę nie czuli
Śmieszności – tylko wzniosłość, wstydu – tylko dumę
Ze swej brązowej, czerwonej, czy czarnej koszuli –
By na ich pokoleniu, jak na fal łamaczu
Złamał się pochód ducha, niby bryzgiem wody –
By się zrzekli odwagi uśmiechu i płaczu,
Czytania i pisania, buntu i swobody –
Żeby wstecz przeskoczyli wszystkie złote wieki,
Nazad, w mrok troglodytów i w panikę pogan –
By im za wszystkie biblie, wszystkie biblioteki
Wystarczał plakat, afisz, okólnik i slogan –
Żeby z prawa zrobili zbira swoich zbrodni –
A z własnych swoich dzieci – swoich własnych szpiclów,
By się karni i korni, obdarci i głodni,
Do wróconych z śmietnika uśmiechali sznyclów –
By tak, fuzlem wyższości upici, oślepli –
By tak wziąć ich za mordy, tak im skręcić szyję,
Żeby w wodzie tonęli, w mrozach w kamień krzepli
I w powietrzu płonęli – wciąż krzycząc „Niech żyje!” –
Na to – nie dość być tylko wielkim demagogiem.
Nie dość być półcezarem, półbykiem, półbogiem.
Nie dość być półkapłanem, półwężem, półświętym.
Trzeba być jeszcze – nadto – pół-inteligentem.
Zapraszam do działu: Marian Hemar