Irytacja niemieckiego establishmentu wynikami ubiegłorocznych wyborów i utratą realnego wpływu na decyzje polityczne podejmowane przez rząd w Warszawie, wydaje się być coraz większa. Tym bardziej, że nasi zachodni sąsiedzi posiadają w Polsce mnóstwo dochodowych interesów. Mają swoje banki, media, telekomy czy wielkie sieci handlowe. Nie mają swojego premiera i to ich boli. Stąd coraz większa chęć destabilizacji wewnętrznej sytuacji w naszym kraju. Stąd też złośliwe sugestie niektórych niemieckich mediów, że obozy były polskie…
Obecność kapitału niemieckiego w Polsce jest gigantyczna. Nasi zachodni sąsiedzi mają w Polsce kontrolowane przez siebie banki (mBank, Deutsche Bank), media (75 proc. rynku prasowego, Fakt, Newsweek, Onet.pl), telekomy (T-Mobile) czy wielkie sieci handlowe (Lidl, Rossmann). Posiadają przy tym mnóstwo nieruchomości, fabryk, montowni i ziemi rolnej. Jeszcze do niedawna mieli również realny wpływ na decyzje polityczne podejmowane przez rząd w Warszawie. Wszak wystarczył jeden telefon z Berlina do Warszawy, aby załatwić jakiś „deal”. Po 25 października ubiegłego roku dobre czasy się jednak skończyły. Teraz Niemcy muszą się nieźle nagimnastykować, aby cokolwiek osiągnąć.
Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – utrata wpływów na decyzje rządu w Warszawie spowodowała potężną irytację niemieckiego establishmentu politycznego. Wszak zyskowne niemieckie interesy w Polsce nagle – i bez jakichkolwiek konsultacji z Berlinem (!) – mogły zostać obłożone jakimś dodatkowym podatkiem (np. bankowym czy od marketów). Wszak strumień drenowanego kapitału mógł być istotnie przykręcony. Stąd wyraźna nerwowość naszych zachodnich sąsiadów i zupełnie jawne próby destabilizacji wewnętrznej sytuacji w Polsce poprzez otwarte wspieranie ruchów niechętnych rządowi. Stąd też atak niemieckich polityków na nasz kraj na forum Unii Europejskiej czy też silne propagandowe uderzenie mediów kontrolowanych przez niemiecki kapitał (zarówno w Polsce, jak i zagranicą), którego jednym z elementów jest powielanie sugestii (poprzez rzekome skróty myślowe), jakoby niemieckie obozy koncentracyjne z czasów II wojny światowej były polskie (szczególnie ma to miejsce w niemiecko- i angielskojęzycznych tytułach wydawanych przez niemiecki kapitał na Zachodzie).
Wszystko to składa się w jedną, spójną i przemyślaną strategię, której celem jest osłabienie Polski i polskiego rządu na arenie międzynarodowej oraz dzielenie Polaków i wprowadzanie zamętu wewnątrz Polski. Nie mam też wątpliwości, że wszystko to natychmiast ustąpi, kiedy Berlin znowu będzie miał swojego przedstawiciela w polskim rządzie.
Za portalem: niewygodne.info.pl
Geneza zwrotu „polskie obozy koncentracyjne
Agencja 114 została utworzona wewnątrz Organizacji Gehlena tuż po zakończeniu II wojny światowej z inicjatywy Armii Stanów Zjednoczonych szukającej informacji na temat działań sowieckich agentów w strefie okupowanej przez USA. W szczytowym okresie Zimnej Wojny w 1960 roku agencja została włączona do BND. W tym czasie była kierowana przez Alfreda Benzingera, byłego sierżanta nazistowskiej tajnej policji wojskowej Geheime Feldpolizei. W 1956 roku Alfred Benzinger zaproponował skoordynowaną akcję, mającą na celu propagowanie terminu „polskie obozy koncentracyjne”. „Odrobina fałszu w historii po latach może łatwo przyczynić się do wybielenia historycznej odpowiedzialności Niemiec za Zagładę” – przekonywał Benzinger. Agencja opracowała koncepcję, aby posłużyć się semantyczną manipulacją i wprowadzić do obiegu medialnego termin „polskie obozy zagłady”. Zarzuty o manipulację odpierano tłumaczeniem, że taki właśnie termin jest skrótem odnoszącym się do nazistowskich obozów zagłady w Polsce. Miałoby to sugerować, przeciwnie do stanu faktycznego, że Polacy, a nie Niemcy byli odpowiedzialni za masowe ludobójstwo w czasie II wojny światowej.
Termin ten coraz częściej termin pojawia się nawet w prasie niemieckiej. Użyły go gazety jak „Der Spiegel”, „Bild”, „Der Tagesspiegel”, „Stern”, „Focus”, „Die Welt”, „Westdeutsche Zeitung”, „Junge Welt”, „Thurgauer Zeitung”, „Die Zeit”, „Süddeutsche Zeitung” niemiecka agencja prasowa „dpa”, niemiecki oddział Reuters, internetowy portal rozgłośni „Saarländischer Rundfunk” oraz portal internetowy niemieckiej telewizji N-tv. Używany jest również zwrot „polski obóz zagłady” (niem: polnisches Vernichtungslager)
Szczyty absurdów
Termin „polskie obozy koncentracyjne” bardzo często stosuje się także w odniesieniu do nazistowskich obozów koncentracyjnych znajdujących się na terenie Niemiec. Dla przykładu w jednym z wydawanych w Bostonie biuletynów z dnia 16 września 1994 roku widniał podpis „Irena Weiss z Waszyngtonu opowiada historie lat przeżytych w polskim obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie”, który znajdował się w pobliżu niemieckiego miasta Weimar.