Kanclerz Niemiec zaostrza kurs wobec Polski i krajów Grupy Wyszehradzkiej. Angela Merkel zapowiedziała, że pomimo faktu, iż część krajów Unii Europejskiej nie chce przyjęcia uchodźców w ramach ogłoszonej przez nią kilka lat temu polityki „otwartych drzwi” dla imigrantów, Niemcy to „przezwyciężą” i „odniosą sukces”.
– To, że niektóre kraje sprzeciwiają się przyjmowaniu uchodźców, jest niezgodne z duchem Europy. Przezwyciężymy to – zapowiedziała Angela Merkel. Jak przekonuje, kraje mające inne stanowisko ws. polityki migracyjnej w końcu zrealizują niemiecki plan. – Będzie to wymagało czasu i cierpliwości, ale odniesiemy sukces – zapowiedziała kanclerz Niemiec.
Angela Merkel od czasu wybuchu kryzysu imigracyjnego latem 2015 roku kilkukrotnie zmieniała swój przekaz medialny w sprawie: raz żałowała swoich decyzji, a drugim razem twierdziła, że ponownie postąpiłaby tak samo. Jakkolwiek sprawa była prezentowana przez kanclerz Niemiec w danej chwili, jedno pozostawało niezmienne – projekt wchłonięcia rzeszy imigrantów, z premedytacją nazywanych często błędnie uchodźcami, przez państwa europejskie postępuje. Latem 2015 roku, gdy Europa odczuwała pierwsze poważne skutki fali imigracyjnej, to właśnie Angela Merkel wzięła przewodnictwo w sprawie.
Polityka otwartych drzwi
Pod koniec sierpnia 2015 roku kanclerz Niemiec ogłosiła oficjalnie, że Niemcy przyjmą i dadzą azyl wszystkim „uchodźcom”, którzy dotrą na terytorium jej kraju. Oświadczenie to nie zostało poprzedzone żadnymi konsultacjami z partnerami europejskimi, którzy znajdowali się na drodze „uchodźców” z kraju rodzimego do Niemiec. Stało zaś w sprzeczności z obowiązującym do tego momentu prawem opartym o Konwencję Dublińską, która w swojej najnowszej wersji – Dublin III – weszła w życie w 2013 roku. Wypowiedź Merkel de facto zniosła te przepisy i przyczyniła się do „urośnięcia” fali imigracyjnej do rozmiarów, jakich w Europie nie było od czasów II wojny światowej.
Problem wywołany „zaproszeniem” przez Merkel imigrantów szybko wymknął się spod kontroli. Jeszcze w czerwcu 2015 roku Włochy i Grecja zmagały się z prawie 60 tys. uchodźców – liczba ta szybko wzrosła do blisko 160 tys. pomimo faktu, że szlaki przerzutowe były stopniowo eliminowane, a pogoda coraz mniej sprzyjała imigrantom. Właśnie tych 160 tys. imigrantów, którzy pojawili się w 2015 roku, leży u podstaw sporu o przymusową relokację. Relokację, która jak pierwotnie zapowiadała Merkel, miała być „dobrowolna”.
Dobrowolna relokacja?
– Wszystkie państwa UE wezmą udział w tych działaniach, ale będą one oparte na dobrowolności – poinformowała Angela Merkel po pierwszym dniu szczytu UE w Brukseli w czerwcu 2015 roku. Szybko te zapowiedzi ostudził premier Włoch Matteo Renzi, który ujawnił, że w dokumencie końcowym szczytu z Brukseli nie ma mowy o „dobrowolności”.
22 września 2015 roku tzw. mechanizm rozdziału uchodźców uzyskał swój ostateczny kształt, przy braku sprzeciwu rządu Ewy Kopacz, który zgodził się na przyjęcie 5028 osób. Wcześniej, 22 lipca 2015 roku, rząd koalicji PO-PSL zgodził się na przyjęcie 2 tys. imigrantów, co łącznie dało słynną już liczbę 7 tysięcy migrantów. Wybory w październiku 2015 w Polsce, w wyniku których rządy objęło PiS, zmieniły układ sił w sporze o przymusową relokację – od tego momentu to Polska, jako największy kraj, niejako przewodniczy grupie rebeliantów.
Porażka mechanizmu rozdziału uchodźców
Sam projekt relokacji, przewidziany na czas do września 2017 roku, okazał się porażką. Na przełomie maja i czerwca 2017 roku ze 160 tys. imigrantów przewidzianych do przeniesienia w programie, rozdzielono zaledwie niewiele ponad 18 tysięcy – ok. 11 proc. całości. Tak ślamazarne tempo nie jest związane z odmową przyjęcia imigrantów przez Polskę, Czechy i Węgry. Właściwie wszystkie kraje EU nie spełniają swoich zobowiązań.
Twarde stanowisko krajów grupy V4 – za wyjątkiem Słowacji, która w sierpniu 2017 r. ostatecznie zgodziła się na przyjecie 60 osób – wobec zagrożeń płynących z falą migracyjną, ogniskuje na tych państwach wściekłość oficjeli unijnych. A zagrożenia te w minionych dwóch latach jaskrawo objawiły się w Europie.
Imigracja a terroryzm
Od samego początku służby specjalne państw UE alarmują, iż z falą migracyjną do Europy przedostają się islamscy agitatorzy, czy też byli bojownicy organizacji terrorystycznej nazywanej Państwem Islamskim (IS). Wraz z nimi wędruje broń, ekstremistyczny zapał czy też po prostu know-how, jak organizować akty terroru.
Od 2015 roku znacznie wzrosła liczba ataków dokonywanych w Europie Zachodniej przez islamskich ekstremistów. Zginęły nich setki ludzi. Jeden z ostatnich tragicznych ataków miał miejsce 17 sierpnia w Barcelonie, gdzie zamachowcy wjechali w tłum ludzi na deptaku Las Ramblas, zabijając 16 osób. Do zamachów dochodziło właściwie w każdym kraju, gdzie żyje większa społeczność muzułmanów.
Francja 2015
7 stycznia 2015 r. to był jeden z najtragiczniejszych dni w powojennej historii Francji. Właśnie wówczas islamscy ekstremiści dokonali w Paryżu ataku na redakcję tygodnika „Charlie Hebdo”, który publikował między innymi karykatury Mahometa. Zginęło wówczas 12 osób. W kolejnych zamachach, do których doszło w ciągu trzech dni, śmierć poniosło jeszcze 5 osób.
W listopadzie 2015 roku Francja zamyka granice i wprowadza stan wyjątkowy po serii zamachów terrorystycznych w Paryżu. Ataki przeprowadzono w sześciu miejscach stolicy Francji. Do wybuchów doszło w pobliżu Stade de France, gdzie odbywał się mecz towarzyski Francja-Niemcy; w sali koncertowej Bataclan, gdzie napastnicy przetrzymywali zakładników, miała miejsce strzelanina. W co najmniej czterech innych miejscach X i XI dzielnicy Paryża także doszło do strzelanin. W atakach, według oficjalnych danych, zginęło co najmniej 120 osób.
Bruksela, Nicea i Berlin
22 marca 2016 roku terroryści zaatakowali na lotnisku w Brukseli i w metrze, zabijając 32 osoby. Ponad 300 osób zostało rannych.
14 lipca 2016 w Nicei podczas obchodów Dnia Bastylii, po końcowym pokazie sztucznych ogni ciężarówka prowadzona przez zamachowca staranowała bariery i wjechała w tłum ludzi. W wyniku zamachu zginęło 87 osób w tym zamachowiec, a ponad 200 osób zostało rannych.
19 grudnia 2016 roku Tunezyjczyk Anis Amri porwał ciężarówkę i po zastrzeleniu polskiego kierowcy Łukasza Urbana wjechał nią w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w centrum Berlina. W zamachu zginęło 12 osób, a ponad 50 zostało rannych. Terrorystę, który zbiegł z miejsca przestępstwa, zastrzelili cztery dni później pod Mediolanem włoscy policjanci.
Wielka Brytania
22 maja 2017 roku do silnej eksplozji doszło w hali Manchester Arena po koncercie amerykańskiej wokalistki Ariany Grande. Brytyjska policja poinformowała, że zginęły 23 osoby, w tym dzieci. Rannych zostało 119 osób.
3 czerwca 2017 roku na London Bridge, znajdującym się w centrum brytyjskiej stolicy, furgonetka wjechała w grupę pieszych. Napastnicy przemieścili się w kierunku Borough Market, gdzie znajdują się liczne bary i restauracje. Mężczyźni zaatakowali nożami przypadkowe osoby. Zginęło 11 osób, w tym 3 zamachowców.
Ilu już przybyło do Europy, ilu jeszcze czeka?
Takie nasilenie i medialne nagłośnienie kolejnych aktów terroru powoduje, że zamachy na terenie całej Europy stają się codziennością. Coraz mocniej są one „oswajane” i coraz radykalniej próbuje się negować ich związek z nielegalną imigracją i kryzysem migracyjnym. Kryzysem, który wobec fiaska relokacji i braku bardziej zdecydowanych ruchów państw UE, wcale nie traci na sile.
W 2014 roku ponad 600 tysięcy osób dotarło do Europy, z tego ponad jedna trzecia dopłynęła łodziami. W 2015 roku uchodźców było ponad dwa razy więcej – 1,3 mln. Z danych Eurostatu wynika, że w 2016 roku ta liczba tylko nieco spadła – do 1,2 mln. Jak donosi niemiecki dziennik „Bild”, mniej więcej 6,5 mln osób tylko czeka, by wsiąść do łodzi i przeprawić się przez Morze Śródziemne do Europy.
Za: TVP.info
https://prawicowyinternet.pl/niewiarygodne-merkel-wyrazila-zgode-na-sciagniecie-kolejnego-miliona-osob-z-syrii-wszystko-w-ramach-akcji-laczenia-rodzin/