4 lipca 1946 roku w Kielcach miał miejsce tzw. „pogrom kielecki”, czyli zamordowanie ponad trzydziestu mieszkańców tego miasta narodowości żydowskiej. Wydarzenie odbiło się szerokim echem wśród opinii międzynarodowej, przyczepiając Polakom miano „antysemitów”. W czasie badań prowadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej dotyczących tego zdarzenia odkryto bardzo wiele wątpliwości. Propaganda komunistyczna ówczesnej Polski za spowodowanie tych zajść obarczała antykomunistyczne podziemie działające z inicjatywy gen. Władysława Andersa. Rzekomą przyczyną rozpoczęcia pogromu była plotka dotycząca uwięzienia przez Żydów w piwnicy budynku przy ulicy Planty 7 ośmioletniego chłopca, Henryka Błaszczyka w celu dokonania na nim mordu rytualnego. Według komunistów, po tym wydarzeniu tłum polskich cywilów zaatakował budynek, w którym rzekomo chłopiec był przetrzymywany. Propaganda mówiła wówczas o tym, że niektórzy z atakujących ubrani byli w mundury z Armii Andersa oraz pojawiały się okrzyki „Bij Żyda” i „Niech żyje Anders”.[1] Po zakończeniu zajść wszelkie wydawane wówczas pod kontrolą władzy gazety, pisały o bandytyźmie i „wrodzonym antysemityźmie” polskich „polityków sanacyjnych”, do których zaliczano gen. Andersa. W ekspresowym, pokazowym procesie 11 lipca 1946 oskarżono dwanaście, w większości przypadkowych osób. Ani jedna z osób skazanych w tym procesie nie była winna mordowania osób w budynku przy ul. Planty 7, równocześnie przed sądem nie stanęła ani jedna z osób, która udział brała w pogromie.
https://www.youtube.com/watch?v=2vR3xaZiajM
Komunistyczne tezy obalają przede wszystkicm Żydzi, którzy przeżyli pogrom, a mianowicie: Ewa Szuchman, Albert Grynbaum, Izrael Terkieltaub[2]. Wszyscy oni zeznali, że osobami atakującymi budynek, w którym mieszkali byli funkcjonariusze służb komunistycznych ubrani po cywilnemu. Niektórzy z nich porozumiewali się w języku rosyjskim. Żydów wyrzucano z okien, strzelano do nich, grabiono majątek, a nawet zdzierano ubrania z umarłych. Wydarzeniom tym mieli przyglądać się oficerowie w mundurach, którzy dowodzili kordonem wojska odgradzającym teren zamieszek od przyglądających się całemu zajściu cywiliom. Można zatem śmiało przypuszczać, że ów „antysemicki” pogrom nie był, jak to komuniści określali, zrywem polskiej ludności, popieranym przez gen. Andersa, a z pełną premedytacją przygotowanym, przez sowieckie służby mordestwem. Świadczyć może o tym również fakt, że w dniu zajść w Kielcach przebywał Michaił Aleksandrowicz Diomin, wysoki rangą oficer KGB odpowiedzialny za akcje specjalne.[3] Powyższą tezę głosił również ówczesny ambasador USA w Polsce Arthur Bliss Lane, który był w Kielcach wkrótce po pogromie.
Zastanawiając się czemu miała służyć owa propaganda komunistyczna urosła wokół „pogromu kieleckiego” należy zaznaczyć kilka faktów: po pierwsze – zajścia te miały miejsce zaledwie 5 dni po sfałszowanym przez komunistów referendum i miały od niego odwrócić uwagę opinii zagranicznej (nie wywiązania się Związku Radzieckiego z zobowiązań dotyczących Polski). Po drugie, właśnie 4 lipca 1946 roku w Norymberdze, rozpoczynało się przedstawianie dowodów w sprawie kaźni katyńskiej. Pogrom kielecki nagłośniony również (za sprawą działań ZSRR) w państwach zachodnich, odrócił uwagę zagranicy od spraw dla Polski najważniejszych.
Kolejnym celem, komuniści pragnęli osiągnąć było przedstawienie polskiego podziemia niepodległościowego jako bandy „faszystów” i „antysemitów”. Szczególnie mocno atakowano gen. Andersa, zarzucano mu wrodzoną niechęć do Żydów, wynikającą z jego „faszystowskich poglądów”. Zabiegi te miały zmniejszyć znaczenie przebywającego za granicą generała w działaniach na rzecz przywrócenia Polsce niepodległości. Oskarżanie Władysława Andersa o antysemityzm, było jak najbardziej bezpodstawne. To właśnie dzięki Andersowi kilka tysięcy Żydów wyrwało się z „sowieckiego piekła” i dostało się do Palestyny, gdzie w późniejszych latach mogło walczyć o niepodległość swojego państwa.
Zadziwiające jest to, że tak prymitywna komunistyczna propaganda z okresu powojennego nadal funkcjonuje w opinii międzynarodowej, przyklejając Polakom miano „antysemitów”. Również obecnie w Polsce, media takie jak „Gazeta Wyborcza” stale nazywają Polaków antysemitami. Świat nie zauważa jednak morderstw dokonywanych na Żydach we Francji przez islamskich chuliganów, czy w Federacji Rosyjskiej przez subkulturę skinheadów, ale jedno wydarzenie, sprzed kilkudziesięciu lat wpływa na stereotypowy wizerunek Polaków…
[1] Prof. Jerzy Robert Nowak, Nowe fałsze Grossa – Prokomunistyczna mniejszość [w] Nasz Dziennik, 29 września 2006
[2] www.wikipedia,pl
[3] M. Chęciński, Poland. Communism. Nationalism. Anti-semitism, Nowy Jork 1983