Ubiegłoroczna decyzja Komisji Europejskiej w sprawie zgody na wykorzystywanie przez rosyjski Gazprom 80 proc. przepustowości biegnącego tuż przy granicy z Polską niemieckiego gazociągu OPAL stała w jawnej sprzeczności z tzw. dyrektywą gazową Unii Europejskiej. Niestety, nie po raz pierwszy okazało się, że wspólne interesy Niemców, Rosjan i Komisji Europejskiej stoją ponad prawem Unii Europejskiej. Co na to euroentuzjaści i eurokraci z Donaldem Tuskiem na czele?
Przypomnijmy – w październiku ub.r. Komisja Europejska udzieliła Gazpromowi zgody na wykorzystywanie od 1 stycznia 2017 r. 80 proc. przepustowości biegnącego tuż przy granicy z Polską niemieckiego gazociągu OPAL. Gazociąg ten to w praktyce lądowa odnoga Nord Streamu I biegnąca na terytorium Niemiec (wzdłuż granicy z Polską), aż do Czech. Do tej pory Rosjanie mogli wykorzystywać jedynie 50 proc. przepustowości OPAL-u, co znacznie ograniczało ich ekspansję na Zachód Europy. Wynikało to z zapisów prawa Unii Europejskiej, a dokładnie z tzw. dyrektywy gazowej UE.
ZOBACZ: Solidarność niemiecko-rosyjska ma się coraz lepiej! Właśnie zatwierdzili szlak 485 km lądowego odcinka Nord Stream do Czech wzdłuż granicy z Polską
Zgodnie z jej treścią Gazprom (jako „podmiot trzeci”) nie może uzyskać więcej niż 50 proc. dostępności do gazociągu OPAL, chyba że jego dostawy zwiększyłyby bezpieczeństwo energetyczne UE, jak i konkurencyjność rynku. Problem polega na tym, że większe wykorzystanie przez Rosjan gazociągu OPAL niesie ze sobą poważne zagrożenie dla dostaw gazu do krajów, które Nord Stream omija (np. Polska). Ponadto narusza to również konkurencję wewnątrzwspólnotową, gdyż promuje Niemcy, jako „gazowego huba Europy”.
Pomimo tego Komisja Europejska zgodziła się na zwiększenie przepustowości OPAL-u dla Gazpromu z 50 do 80 proc. Działając w interesie Niemiec i Rosji eurokraci zapomnieli o interesach Polski. Złamanie unijnego prawa musiało skutkować złożeniem przez Polskę (a dokładnie przez PGNiG) skargi do Trybunał Sprawiedliwości UE na decyzję Komisji Europejskiej. Czy sędziowie z Luksemburga uznają, że w tej sprawie racje ma Polska? Czy też „zalegalizują” złamanie unijnego prawa w imię wspólnych, rosyjsko-niemieckich interesów, jako nadrzędnych w UE? Za: niewygodne.info.pl