W projekt Nord Stream 2 zaangażowały się potężnie dwa niemieckie koncerny energetyczno-paliwowe: Uniper oraz Wintershall. Zdecydowały się one wejść do konsorcjum, które pożyczy Rosjanom 9,5 mld euro na budowę omijającego nasz kraj gazociągu. Niemcom bardzo zależy na powodzeniu tej inwestycji (wiedzą bowiem, że staną się wówczas gazowym hubem dla całej Europy, a to oznacza gigantyczne pieniądze z tytułu magazynowania i transferu gazu). Nie powinno nas zatem dziwić, że niemieccy politycy właśnie zaczęli grozić odwetem za sankcje, które mają uderzyć w Nord Stream 2.
Przypomnijmy – 14 czerwca amerykański Senat przegłosował wprowadzenie nowych sankcji wobec Rosji. Przewidują one możliwość nakładania na każdą firmę, która zainwestuje w rosyjskie energetyczne projekty rurociągowe. W tym kontekście warto wspomnieć, że pod koniec kwietnia w Moskwie doszło do porozumienia w zakresie sposobu finansowania projektu Nord Stream 2. Zgodnie z jego treścią brytyjsko-holenderski Shell, francuska Engie, austriacki OMV oraz niemieckie Wintershall i Uniper wyłożą (pożyczą) Rosjanom ok. 9,5 mld euro, dzięki którym Gazprom będzie mógł wybudować wspomniany gazociąg.
Na reakcje niemieckich polityków w zakresie nowych sankcji USA nie trzeba było długo czekać. Minister spraw zagranicznych naszego zachodniego sąsiada – Sigmar Gabriel (z centro-lewicowego SPD) – już 15 czerwca wydał oświadczenie, w którym skrytykował decyzję Senatu USA. Projekt Senatu określił jako „stwarzający zagrożenie dla polityki energetycznej UE” oraz „skierowany przeciwko europejskim firmom zaopatrującym Europę w energię”. Jeszcze dalej poszła Brigitte Zypries (również z SPD), która w rządzie Merkel pełni funkcję ministra gospodarki i energii. W wywiadzie dla Reutersa zapowiedziała, że Berlin musi rozważyć środki zaradcze, jeżeli plan zostanie wprowadzony w życie. – „Jeśli tak będzie, będziemy musieli rozważyć jak odpowiedzieć”.
Zapowiedzenie przez niemieckich polityków odwetu za sankcje uderzające w Nord Stream pokazuje jak w praktyce wygląda solidarność między Berlinem a Moskwą. Nadzieja w tym, że za Odrą są również politycy, którzy prezentują zupełnie odmienne zdanie od cytowanych powyżej Gabriela i Zypries. Dla przykładu Norbert Röttgen (z chadeckiej CDU), który pełni funkcję przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Bundestagu, skrytykował oświadczenie szefa niemieckiego MSZ wskazując, że minister reprezentuje stanowisko Gazpromu, które nie jest korzystne dla Niemiec. Nie wykluczone zatem, że po jesiennych wyborach, kiedy SPD zostanie prawdopodobnie wyłączona ze współudziału w rządzeniu Niemcami, Berlin zmieni kurs i zrozumie, że budowa kolejnej nitki Nord Streamu to poważne zagrożenie dla Europy, a bilans zysków/strat dla samych Niemiec (uwzględniając dalsze zacieśnianie współpracy z Gazpromem) może być ostatecznie niekorzystny.