Wiersz Mariana Hemara: Do sąsiadów
Już zbliża się dzień, gdy zapłaci się wam.
Już się dobrzy sąsiedzi nie bójta.
Za Warszawę, za Belgrad, za Rotterdam –
Nie będziemy chodzili do wójta.
Nie będziemy po sądach rozjemczych się wlec.
Spór załatwić się da po sąsiedzku.
Co ma być powiedziane – twarzą w twarz da się rzec:
My po polsku, a wy po niemiecku.
Za każdą kropelkę polskiej krwi, polskiej krwi
W jakimś grobku warszawskim na skwerze,
Za krzyż każdy drewniany, co w bruku tak tkwi –
Po żołniersku zapłacą żołnierze.
Każde gniazdo bocianie, każdą strzechę i próg,
Każdy dom, każdą śmierć, każde życie
Policzymy sumiennie, i wypłaci się dług,
Jak się żołnierz wypłaca bandycie –
Bagnetem na broń! Bagnetem na broń!
Ach, płonie, ach, blednie kompania!
Na granacie zaciska, zaciska się dłoń!
Ach, furia już oczy przesłania!
Nie wymyślił świat jeszcze takich schronów ni twierdz,
Sztuką ludzką, anielską, ni diablą,
By do waszych nie dało się dobrać nam serc
Tym bagnetem! Tą kulą! Tą szablą!
Czarna śmierć rośnie borem od ziemi do chmur
Na polsko-niemieckiej granicy –
o czym szumi na wichrze, o czym śpiewa ten bór –
Dla nas nie ma ta pieśń tajemnicy.
My już wiemy. I Niemcy to wiedzą. I wie
Bóg – i z nieba nam boju nie broni –
Że już sprawa – nie, jakie granice i gdzie?
Ale sprawa jest: my albo oni.
Albo Niemcy się w zgliszcza rozpadną, i dym
Wiatr rozniesie i podrze i przetrze –
Albo Polski nie będzie. Albo nam, albo im
Ziemia, niebo i świat i powietrze!
Nie ma miejsca na ziemi dla nas obu i brak
Dla nas obu powietrza i słońca.
Nie zwycieżyć – to znaczy już nie być. I tak
Niech już będzie. Niech bój pójdzie do końca.
A ty księże kapelanie, co dzień i co noc
Boga proś – niechaj o nas pamięta.
Niech gniewowi da siłę, a zemście da moc
Dotrzymania. Bo ta mściwość j’est święta.
Żołnierz polski nie umiał do końca się mścić –
Ale dziś już nie można inaczej.
Pan Bóg ciężko nas karał. Snadź musiało tak być.
Może jeden ten grzech nam przebaczy.
Palestyna. maj 1941
Zapraszam do działu: Marian Hemar