Wiersz Mariana Hemara: Silni, zwarci, gotowi
Silni byli – udzielni panowie
Na Berezie i Golędzinowie.
Na tajniakach, rugach i represjach
Konfiskatach, konszachtach, koncesjach,
Na cenzurze i wiernym Wołodii
I na rzewnej węgierskiej melodii,
Której refren, „My pierwsza brygada”,
Już się wyzbył młodzieńczej goryczy,
Romantycznej i hardej pogardy,
Już brzmiał tylko jak nakaz płatniczy,
Który dziś się Ojczyźnie przedkłada,
Jak rachunek lichwiarski i twardy
Za natchnienie młodości. Za los,
W tej piosence rzucony na stos –
ChoĆ ze stosu zszedł i siadł w packardy.
Zwarci byli – jak gdyby w narodzie
Saski ogród – a oni w ogrodzie. ”
A u wejścia tablica: „Legiony.
Posad nie ma. Obcym wstęp wzbroniony”.
Ci, za bramą – to obcy, nie nasi.
Nasi wszyscy w swym ogrodzie – Sasi.
Zwarci byli – elita dostawców.
„Dzwoń na Foksal – pogotowie zbawców”,
Władców, radców, ministrów, prezesów.
Kapituła zasług i awansów,
Amatorski zespół udziałowców
Wszystkich pensyj, wszystkich interesów,
Rang, orderów, zaszczytów, wakansów,
w zawikłany poplątanych zamęt –
Ochotniczy narodu Panteon,
Ponad którym, niby szyldu neon:
Umarłego Marszałka testament.
Zwarci byli przy tym testamencie.
Kto zeń czarne mógłby zdjąć pieczęcie?
Pan Miedziński – gdyby sprawie sprostał.
I trup Sławka – gdyby z grobu powstał.
I gotowi byli każdej chwili
Tamtą młodość swą amortyzować.
Murem, twardo, stać przy przywilejach
Monopolskiej, elitarnej szlachty!
Z chuliganem pójść w pakt i w konszachty,
Ze smarkaczem z byle Oeneru –
Byle krzyczeć zechciał „Wodzu, prowadź!’,
Jak niedawno w tych samych Alejach –
„Precz z wariatem – krzyczał – z Belwederu!”
I już byli gotowi – przebaczyć,
Przemalować, zmazać, przeinaczyć,
Przemianować kompromis uliczny
Na „płodozmian ideologiczny”,
Jak podatek – entuzjazm wyciskać,
Ozonową zgodą w oczy błyskać.
Zgoda! Zgoda! Ryby w mętnej zgodzie,
W czarnej wodzie, w bezdennej topieli.
Chmury czarną nadciągają matnią.
Nad samotną trumną, na lawecie,
Na ogromnym Mokotowskim Polu,
Gra orkiestra „My, pierwsza brygada!”
Dudni, dudni, dudni defilada
Silny, zwarty, gotowy narodzie,
Patrz, jak idą – przeszli. Nie wiedzieli,
Że tak szli defiladą ostatnią.
Jak Czarniecki żegnany buławą,
Wy, buławą witani – boleśnie
Powiecie kiedyś: „Sławo,
Przyszłaś za wcześnie”…
Dzisiaj, po trzech latach, zrobiłem dopisek:
Ja nie leżących kopię. Niech
Bóg sępem płynie nad grzechami.
Nam dzisiaj strach, nam dzisiaj śmiech,
Że wy będziecie tacy sami.
Nas męczy śmiech, nas dręczy strach,
Że na nic klęska, czy zwycięstwo.
B:o w Polsce wszystko wsiąka w piach –
Krew – śmiech – łzy – cnota – rozpacz – męstwo –
Bo w Polsce wszystko idzie w las
Niepamiętania i nieuctwa.
I wciąż na nowo każdy z nas
Własnego uczy się bankructwa.
Daremne żale, próżny trud,
Wiatr dzień wczorajszy w puch rozniesie.
A partyzantka polskich cnót
Wciąż po staremu – w lesie, w lesie.
Na marne łza, na marne żart,
Obojga jutro zapominasz.
O, Hannibalu – cóżeś wart,
Jeśli od Kapui zaczynasz?
1943
Zapraszam do działu: Marian Hemar