Wiersz Mariana Hemara: Ziemia lwowska
W październiku dostałem krótki list od Koła
Lwowian, zapraszający mnie, bym w dzień rocznicy
Listopadowej, przyszedł do jakiejś tam sali
Jakiegoś londyńskiego gmachu czy kościoła –
Podali dzień, godzinę i adres ulicy –
I żebym im przeczytał Parę moich wierszy.
Oczywiście, zgodziłem się. Nie po raz pierwszy
Czytam wiersze na takich obchodach tutejszych.
Ponad Lwów, nie ma dla mnie tematów ważniejszych
I droższych mi słuchaczów nie znam, niż lwowianie,
Na podwójne bolesne skazani wygnanie,
Bo nawet w kraju, w Polsce, uchodźcy – wygnani
Ze Lwowa.
Cóż dopiero tu, w W. Brytanii.
Dzień był bardzo angielski Mglisty i niechętny
Obcokrajowcom, zwłaszcza mówiącym do rymu.
Patrzał na mnie spode łba. Drobny deszcz natrętny
Na szybach i na szkiełkach okularów potniał,
Nawet papier z wierszami w kieszeni zwilgotniał.
Gdym przyszedł tam, już tłumem siedzieli na sali,
Której mgła, pomieszana z pajęczyną dymu,
Dawała jakieś dziwne, rozchwiane wymiary .
w tysiąc twarzy wzniesionych ku górze, słuchali –
Na estradzie stał człowiek zmęczony i stary
I przemawiał – zarazem z lwowska i z patosem –
O historii obrony Lwowa. Sala czasem
Odpowiadała gęstych oklasków hałasem,
Jak gdyby echem dawnych salw i kanonady,
Kiedy słowa znajome padały z estrady,
Zniekształcone akustyki głuchym pogłosem:
Poczta Główna – Gmach Sejmu – Łyczaków – Kleparów
Politechnika – Gródek i Rogatka Stryjska –
Jakby się rozstąpiła fałdami kotary
Ta mgiełka i ta plucha i ta noc brytyjska
I dziwem teatralnych konwencji i czarów
Znów się toczyła wielka lwowska bitwa z Losem.
Wtedy Lwów ją wygrywał. Dzisiaj jest przegrany
I został niedobitkiem rocznicowej daty
Zakreślonej w umarłych dawno kalendarzach.
Tłum starych ludzi zaległ cztery gołe ściany
Tej przykościelnej hali. Po wzniesionych twarzach
Wzrokiem wzruszonym wodzę – poznaję je – patrzę –
Widywakm je kiedyś – przed iloma laty? –
Na Rynku – i w ogrodach miejskich – i w Teatrze!
To moje rówieśnice! Moi rówieśnicy
Z przechadzek i z kawiarni, ze szkoły, z ulicy,
Z Wałów Hetmańskich, z Corsa, z uniwersytetu.
Co im powiem? I po co zaprosili mnie tu?
Co ja im mówić mogę, o czym oni sami
Nie wiedzą już, takimi samymi słowami?
„A teraz pan” – powiedział mi ktoś z komitetu.
Zacząłem czytać z kartek rzewny wiersz o Lwowie,
Jeden z dziesiątków takich wierszy. I w połowie
Wiedziałem, że dziś na nic, że wiersz ich nie chwyci,
Że się pomiędzy nami słowa rwą jak nici,
Zamiast nam serca wiązać.
Może ten dzień zimny
Winien temu… w tej sali za maro intymnej…
W której wiersz choć najlepszy brzmiałby niestosownie?
Może to ja po prostu zawiodłem widownię?
Nim skończyłem, wiedziałem, że ich dziś nie przejmę
I nie wzruszę. Niestety, zbity z pantałyku,
Uprzejmie dziękowałem za brawa uprzejme,
Którymi mnie żegnali, raczej zawiedzeni.
Pośród papierów, z których kończyłem czytanie,
Miałem w ręku kopertę z grubego plastyku –
Wydobyłem ją, razem z wierszami, z kieszeni.
Przy niej kartka papieru przypięta na szpilkę.
Podniosłem ją do góry –
„Panowie i panie”
Powiedziałem – „Przepraszam was jeszcze na chwilkę.
Tę kopertę z plastyku, z tą kartą papieru,
Przed tygodniem dostałem w paczce, z Manchesteru,
Przyczytam wam tę kartkę, jak jest napisana:
„Szanowny panie Hemar! Przesyłam dla pana
Tę kopertę, w imieniu siostry mojej, Mieci,
Z Wrocławia. W tej kopercie jest ziemia z cmentarza
Orląt na Łyczakowie, Z mogił Lwowskich Dzieci.
Ona ją miała z sobą w Rosji. Z Kazachstanu
Przywiozła ją nietkniętą. A teraz ją panu
Przysyła – niech pan robi z nią co pan uważa.
Nie podaję nazwiska jej, mojego też nie,
Bo nigdy nie wiadomo, całkiem niezależnie
Mogłoby się to wydać i niech Pan Bóg broni.
Pozostaję Z szacunkiem, Lwowianin, Antoni”.
Przeczytałem tę kartkę – spojrzałem po sali.
A wtem widzę, że wszyscy naraz – w krzesłach – wstali
Wstali – i milczą – wstali – i patrzą – i stoją
Przed tą garsteczką ziemi. Przed tą ziemią swoją.
Przed odrobiną żwirku – i piasku – i krzemu –
Co przyszła ku lwowskiemu narodowi swemu.
Zszedłem ze stopni – ale -Iedwiem widział stopnie –
Bo mi szkła okularów mgłą zaszły okropnie.
Zapraszam do działu: Marian Hemar