Wiersz Mariana Hemara: Inwokacja
O Poezjo, łaskiś pełna,
Módl się za nami.
Twoja dzisiaj godzina
Bije z nieba gromami.
Twoja godzina spływa
Jak płaszczem, ognia ulewą.
Podnieś ku górze twarz
Złotą i czarnobrewą.
Boga karzący gniew
Idzie ku nam w pożodze,
Ty – rozpaczą – jak lew
Połóż się Bogu na drodze.
Dłoń chwyć, co na nas miecz
Potrząsa wzniesiony,
O Poezjo! Ostatnia
Linio polskicj obrony!
O Zbarażu! O szańcu
Kamieniecki, który
Niezdobyty ulatasz!
O wieżo Jasnej Góry!
Hel padnie i Westerplatte
Ukradną zbójcy –
Ty przetrwasz, święty okopie
Poetów Trójcy!
Danią rosy pęknij nad głową,
Co leży w prochu,
Ustom zamilkłym
Daj łaskę szlochu.
Klęskę obmyj i rany
Świętymi łzami –
O Poezjo! Uklęknij i płacz
I módl się za nami!
Gdy płomień jak blachę lichą
Słowa poskręca i pognie –
Ty znasz tajemnicę słów,
Których nie tknęły ogme.
Które się rodzą z płomieni
Słów – łez, słów – soli, słów – chleba,
Co wyrastają – jak z ziemi
I powracają – jak z nieba.
Górą nad nami wiej!
Smugą białego żaru
I drugą – czerwonej krwi!
Poeto – a ty u sztandaru!
Tobie nie wawrzyn na skroń –
JuŻ laur się głowy nie ima –
Sztandar jest ważny. Nie dłoń,
Co drzewce trzyma.
Marzec 1940
Zapraszam do działu: Marian Hemar