To miała być spontaniczna fala poparcia dla Rafała Trzaskowskiego. Miał być tłum, miał być entuzjazm, miała być „nowa jakość”. Tymczasem wychodzą na jaw kulisy organizacyjne kampanii kandydata obozu Tuska. Na wiece Trzaskowskiego zwozi się działaczy partyjnych z całej Polski, a frekwencję buduje się autokarami i listami obecności?
We Wrocławiu, w jednym z najbardziej lewicowych miast w Polsce, tłum trzeba było… dowozić z odległych o kilkaset kilometrów miejscowości. Jednym z uczestników wiecu był radny Platformy Obywatelskiej ze Szczecina, który na co dzień zatrudniony jest w Funduszu Pomerania. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem jego pracodawcy, w tym czasie „przebywał na usprawiedliwionej nieobecności w pracy”. I tak oto partyjny aktywista zamiast pracować – jeździ po kraju i klaszcze Trzaskowskiemu?
Pan radny PO ze Szczecina, który w ciągu dnia uczestniczył w wiecu Rafała Trzaskowskiego we Wrocławiu pracuje w Funduszu Pomerania: „przebywał na innej usprawiedliwionej nieobecności w pracy” :-)
Udziałowcami tego funduszu są między innymi Bank Gospodarstwa Krajowego, Samorząd… https://t.co/ghng6bVhCo pic.twitter.com/SMwF2SavGQ
— Dariusz Matecki (@DariuszMatecki) May 9, 2025
Wspierany z pieniędzy publicznych – na wiec zamiast do pracy
Niepokój budzi również fakt, że Fundusz Pomerania, w którym zatrudniony jest wspomniany radny, to instytucja współtworzona między innymi przez Bank Gospodarstwa Krajowego i Samorząd Województwa Zachodniopomorskiego. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której osoba korzystająca z pieniędzy publicznych wspiera kampanię kandydata Platformy Obywatelskiej. Czy to jest etyczne?
Rzeszów, Lublin, Wrocław – krajowa objazdówka działaczy PO
Pojawiają się również pytania o wiece w innych miastach. W Rzeszowie i Lublinie również dało się zauważyć „znajome twarze” samorządowców i urzędników z zupełnie innych regionów Polski. Czyżby również brali urlopy? Czy także byli na „usprawiedliwionej nieobecności”? A może po prostu poświęcili dzień pracy na robienie frekwencji kandydatowi Tuska?
Wydaje się, że kampania Rafała Trzaskowskiego coraz bardziej przypomina dobrze znane spektakle partyjne z czasów PRL. Tam też „oddolne” poparcie było organizowane centralnie, a „entuzjazm” dopisywano w notatkach. Tyle że w demokracji takie metody są kompromitujące.
„Autokarowa Polska” Trzaskowskiego
Frekwencja, która nie wynika z siły przekazu, ale z mobilizacji struktur partyjnych. Wiece, które nie są spotkaniami z obywatelami, ale z aktywem partyjnym, ustawionym pod sceną z flagami i plakatami. To nie jest nowa polityka. To polityka na pokaz, polityka PR-u i kampanijnych iluzji.
Kampania Trzaskowskiego zderza się z rzeczywistością: trzeba zwozić ludzi z drugiego końca Polski, żeby wiec wyglądał na udany. Nawet w bastionach lewicy.
📢 To ma być prezydent wszystkich Polaków? A może tylko tych z listy obecności partyjnej? Udostępnij ten tekst i pokaż, jak naprawdę wygląda kampania Rafała Trzaskowskiego.