Tusk na początku lat 90-tych powiedział, że: „Polskie przedsiębiorstwa są mało albo nic nie warte. Dlatego są i będą tanio sprzedawane”. W 1992 roku, kiedy ministrem przekształceń własnościowych był jego dobry kumpel Janusz Lewandowski, forsowany był pomysł, aby sprywatyzować KGHM za 400 mln $. Opinii publicznej wmawiano że, to „złoty” interes i dziejowa konieczność. Co ciekawe – innego zdania byli pracownicy KGHM, którzy z tego powodu ogłosili strajk. Po 32 dniach Lewandowski ustąpił. W ten sposób obroniono polskiego championa.
Na początku lat 90. rząd Hanny Suchockiej rozpoczął poszukiwania inwestora strategicznego dla KGHM, mimo że spółka nie była technologicznie zacofana i przynosiła spore zyski dla Skarbu Państwa. Rządzący wychodzili wówczas z założenia, że wszystko, co państwowe, jest reliktem PRL-u i musi być sprywatyzowane. Ministrem przekształceń własnościowych był wówczas Janusz Lewandowski.
Zakupem zainteresowana był amerykański koncern Asarco, który za pakiet kontrolny akcji KGHM (51 proc.) chciał zapłacić 400 mln $. Wmawiano wówczas opinii publicznej że, to „złoty” interes i dziejowa konieczność po upadku PRL, że takie firmy jak KGHM – mimo, że w dobrej kondycji oraz konkurencyjne – trzeba za wszelką cenę prywatyzować.
Zupełnie innego zdania byli pracownicy KGHM. Nie zgadzali się, aby dobrze prosperującego championa przejął zagraniczny kapitał za stosunkowo niewielkie pieniądze. Z racji tej, że ówczesny rząd coraz mocniej naciskał na prywatyzację, załoga KGHM podjęła decyzję o ogłoszeniu strajku. Z uwagi na funkcjonowanie ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych nie mogli oni jednak ogłosić legalnego protestu z powodu planowanych przekształceń własnościowych. Dlatego oficjalnym powodem strajku były niezrealizowane roszczenia dotyczące podwyżek. Wszyscy jednak wiedzieli (rząd, inwestorzy, opinia publiczna), że w tym akurat przypadku nie chodzi o podwyżki, lecz o zachowanie KGHM we władaniu Skarbu Państwa.
Strajk okupacyjny w KGHM trwał 32 dni. W tym czasie inwestor zdążył się przestraszyć konsekwencji buntu blisko 40-tysięcznej załogi miedziowego giganta. Ugięło się także Ministerstwo z Januszem Lewandowskim na czele. KGHM pozostał w polskich rękach. Dzięki temu skumulowany zysk na czysto tej spółki z lat 1997 – 2016, tj. gigantyczna kwota 41 mld 953 mln zł, mógł w zdecydowanej większości pozostać w Polsce.
Na marginesie warto odnotować, że koncern Asarco, który miał nabyć KGHM za 400 mln $, kilkanaście lat później ogłosił bankructwo.