Kanclerz Angela Merkel powiedziała, że imigrantów czy tych, którzy wyjadą z terenów objętych wojną, jest ok. 60 mln. Jeżeli przynajmniej połowa z tych ludzi dotrze do Europy w najbliższym czasie, to to, co się dzieje teraz wokół imigrantów, nie jest żadną odpowiedzią — mówi prof. Ryszard Legutko w rozmowie z serwisem „Gościa Niedzielnego”.
Dodał, że 160 tys. osób, które mają zostać przymusowo rozdzielone, to „kropla w oceanie”, ponieważ do Niemiec codziennie trafia 10 tys. ludzi.
Prof. Legutko stwierdził następnie, że „Pani kanclerz jest niewątpliwie najmocniejszą postacią polityczną w dzisiejszej Unii, i to ona stoi na straży procesu integracyjnego. Stąd krytykowanie jej jest politycznie niewygodne, ponieważ sugeruje, że ten, kto atakuje, chce spowolnić lub zatrzymać integrację.” – Osobiście uważam, że warto poświęcić tzw. „integrację europejską” na rzecz walki o naszą cywilizację! Jeśli dzisiaj pozwolimy na to aby Angela Merkel jednoosobowo decydowała o tym, czy Polska, Węgry, Czechy czy Hiszpania mają przyjmować islamistów w swoje granice to Unia Europejska przestaje być zbiorem demokratycznych państw a staje się niemiecką dyktaturą. Dyktaturą, która doprowadzi do zniszczenia Europy takiej jaką znamy!
Jak więc uporać się z tym problemem imigracji?
Profesor Legutko widzi problem podobnie jak ja: „Niektórzy mówili o systemie australijskim, że można się postarać o status imigranta spoza terytorium. Tyle że oni już są tutaj. Jeżeli to będzie rzeczywiście ok. 30 mln w ciągu krótkiego czasu, to ja nie wyobrażam sobie takiej instytucji, która by to zamortyzowała, zwłaszcza że nie są to tylko rodziny, lecz przeważnie młodzi mężczyźni bez rodzinnych zobowiązań. (…) UE już jakiś czas temu doszła do momentu, gdzie dalsza integracja nie ma sensu, a wręcz jest szkodliwa, bo zachodzi coraz większy rozdźwięk pomiędzy tym, co się mówi, a tym, co jest”
https://www.youtube.com/watch?v=J-XEFqmw_qM
Źródło: Gosc.pl