Jeśli za kwotę zasiłku rodzinnego ktoś jest gotowy rezygnować ze stałego zatrudnienia, to wiedzcie, że mamy do czynienia z patologią. Nie jest nią jednak to, że rząd rozdaje ludziom posiadającym dzieci jakieś pieniądze, lecz to, że ludzie ci pracując dostawali na tyle niewolniczo niskie wypłaty, że po wprowadzeniu 500+ postanowili się zwolnić. To pokazuje jak bardzo jeszcze dolne wynagrodzenia w naszym kraju są wciąż nieadekwatne do podstawowych potrzeb życiowych zwykłych ludzi.
Po ponad 12 latach spędzonych w UE i 27 latach od magicznej transformacji nadal jesteśmy Bangladeszem Europy. W pracy spędzamy znacznie więcej czasu niż przedstawiciele innych europejskich nacji. Przeciętny Polak poświęca pracy 1923 godzin w skali roku. Okazuje się, że to o 147 godzin więcej (18 dni roboczych) niż wynik statystycznego Czecha i aż o 552 godziny więcej (69 dni roboczych!) niż wynik przeciętnego Niemca. Jakby tego było mało otrzymujemy o wiele niższe wynagrodzenia. W efekcie miliony osób ciężko pracując w firmach należących do Niemców, Francuzów czy Holendrów otrzymuje jako pensję kwotę, która na Zachodzie stanowi równowartość dodatku socjalnego wypłacanego najbiedniejszym.
W tym kontekście nie powinno nas dziwić, że gdy rząd uruchamia program 500+, to kobiety posiadające np. 3 dzieci wolą się zwolnić z pracy, w której do tej pory otrzymywały niższe świadczenie. I nie jest patologią to, że państwo wspomaga finansowo rodziny posiadające dzieci. Akurat wspomniane 500 zł na dziecko (tj. równowartość ok. 116€), to w skali zasiłków rodzinnych przyznawanych w Europie nadal niezbyt duża kwota. Patologią jest to, że ludzie za swoją pracę otrzymywali niewolniczo niskie wypłaty, że po wprowadzeniu 500+ postanowili się zwolnić i zamiast siedzieć w pracy za grosze woleli spędzać ten czas z rodziną. Oto jak wygląda prosta konsekwencja bycia do tej pory Bangladeszem Europy.
https://www.youtube.com/watch?v=u8krjkRqZHc