Cały świat mówi dziś o profesorze Didierze Raoultcie, dyrektorze Uniwersyteckiego Szpitala Chorób Zakaźnych w Marsylii. Jest orędownikiem nowego sposobu leczenia koronawirusa. Spośród 1003 pacjentów leczonych przez niego hydroksychlorochiną i azytromycyną zmarł jeden, natomiast w grupie 985 zakażonych, której nie podano takiej kombinacji leków lekarze odnotowali 12 zgonów. O jego działalności możecie przeczytać tu, tutaj jednak o czymś innym.
„Kwintesencja walki z wirusem polega na diagnostyce i leczeniu. Dodaje zresztą, że brak testowania ludzi poddanych kwarantannie naraża ich zdrowie, albowiem nawet bezobjawowy przebieg choroby może powodować zmiany w płucach, widoczne przy skanowaniu” – z tym zdaniem Didiera Raoulta zgadzam się na podstawie własnych doświadczeń ze szpitala. Leżę w pokoju 4-osobowym, w którym moi współtowarzysze to bardzo różne przypadki koronawirusa, są wśród nich młode osoby, które nie miały praktycznie żadnych objawów a przy tomografii płuc wyszło, że mają zapalenie płuc. Dlatego z mojej strony apel: Wszyscy chorzy, weźcie to sobie do serca i po wyzdrowieniu rejestrujcie u pulmonologa!
Prof. @raoult_didier: "nawet bezobjawowy przebieg choroby może powodować zmiany w płucach, widoczne przy skanowaniu".
Wszyscy chorzy, weźcie to sobie do serca i po wyzdrowieniu rejestrujcie u pulmonologa!
— Dariusz Matecki (@DariuszMatecki) March 31, 2020
[PORADNIK] Jak bezpiecznie zrobić zakupy, aby nie zarazić się koronawirusem?
Ładowanie…