Wprowadzane od 15 marca 2025 roku masowe kontrole Państwowej Inspekcji Pracy w polskich gospodarstwach rolnych to kolejny przykład antyrolniczej polityki rządu Donalda Tuska. Nowe przepisy, pozornie mające na celu poprawę warunków pracy i przestrzeganie przepisów BHP, w rzeczywistości są narzędziem represji wobec polskich rolników i kolejnym krokiem w stronę ich finansowego ubezwłasnowolnienia. To brutalny atak na polską wieś, który może doprowadzić do bankructwa wielu gospodarstw i dalszego uzależnienia rolnictwa od decyzji brukselskich urzędników.
Mechanizm warunkowości społecznej – ukryta pułapka
Z początkiem 2025 roku weszły w życie przepisy dotyczące tzw. mechanizmu warunkowości społecznej. W praktyce oznacza to, że każdy rolnik, który chce otrzymać dopłaty bezpośrednie i inne formy wsparcia, musi spełniać rygorystyczne normy bezpieczeństwa i higieny pracy. Brzmi to niewinnie, ale diabeł tkwi w szczegółach.
Po pierwsze, standardy te są często nierealistyczne w warunkach małych i średnich gospodarstw. O ile duże gospodarstwa przemysłowe mogą pozwolić sobie na dostosowanie infrastruktury i zatrudnienie specjalistów od BHP, to dla rodzinnych gospodarstw spełnienie tych wymagań będzie niemal niemożliwe bez ogromnych nakładów finansowych.
Po drugie, inspekcje PIP będą miały prawo nakładać kary finansowe, a w przypadku wykrycia „poważnych” uchybień Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) może nawet wstrzymać lub całkowicie cofnąć dopłaty. Oznacza to, że rolnik, który np. nie zapewni odpowiednich zabezpieczeń przy pracy na polu, może zostać pozbawiony środków do życia. To jawna grabież i kolejny sposób na ograniczenie suwerenności polskiego rolnictwa.
Masowe kontrole – represyjna polityka rządu
Od 15 marca na polską wieś wkroczą inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy, by przeprowadzać masowe kontrole. Nie będą to wizyty informacyjne czy pomocne audyty – to skoordynowana akcja mająca na celu wyniszczenie polskich rolników. Szczególnie pod lupą znajdą się gospodarstwa, w których wcześniej zgłaszano „skargi” lub wykryto „nieprawidłowości”. A co to oznacza w praktyce? Wystarczy donos sąsiada, urzędnika czy przypadkowa kontrola, by inspektorzy mieli podstawę do wielokrotnego sprawdzania danego gospodarstwa i karania jego właściciela.
Na tym jednak nie koniec. Kontrole obejmą także legalność zatrudnienia pracowników, a za jakiekolwiek nieprawidłowości grożą ogromne kary – nawet do 30 tys. złotych za zatrudnianie nielegalnych pracowników zza granicy. To absurd, biorąc pod uwagę, że sami urzędnicy nie potrafią skutecznie rozwiązać problemów z wydawaniem pozwoleń na pracę dla cudzoziemców.
Bruksela i Berlin zaciskają pętlę na polskiej wsi
Nie jest tajemnicą, że rząd Donalda Tuska działa w ścisłej zgodzie z wytycznymi płynącymi z Brukseli i Berlina. Unijna polityka rolna od lat zmierza w stronę likwidacji drobnych gospodarstw i promowania wielkich agrokorporacji, które przejmą kontrolę nad produkcją żywności. Mechanizm warunkowości społecznej jest tylko kolejnym krokiem w tym kierunku – zamiast wspierać polskich rolników, rządzący wolą wprowadzać przepisy, które zmuszają ich do rezygnacji z działalności.
Likwidacja polskiego rolnictwa pod płaszczykiem „europejskich standardów”
Warto zauważyć, że tego typu regulacje nie są niczym nowym. To kolejny etap wdrażania szkodliwej polityki „Fit for 55” i unijnych pakietów klimatycznych, które już teraz sprawiają, że prowadzenie gospodarstwa rolnego staje się coraz mniej opłacalne. W dokumencie „Bezpieczna Przyszłość Polaków” program Prawa i Sprawiedliwości jasno wskazywał na zagrożenia wynikające z takiej polityki.
Wielu ekspertów i polityków konserwatywnych przestrzegało przed skutkami narzucania polskiemu rolnictwu nierealistycznych norm unijnych. Jednak rząd Tuska, zamiast bronić interesów polskich rolników, chętnie realizuje narzucone mu założenia. Nieprzypadkowo w 2022 roku Solidarna Polska podjęła uchwałę wzywającą do wyjścia Polski z mechanizmów unijnej polityki klimatycznej.
Konsekwencje dla rolników i konsumentów
Jeśli te przepisy zostaną wdrożone w pełni, skutki będą opłakane. Wiele małych gospodarstw przestanie być rentownych i zostanie zmuszonych do zamknięcia działalności. Ci, którzy pozostaną na rynku, będą musieli znacząco podnieść ceny swoich produktów, aby nadążyć za rosnącymi kosztami. Polscy konsumenci odczują to w postaci droższej żywności i większej zależności od zagranicznych dostawców. Już teraz w supermarketach królują niemieckie i holenderskie produkty, a polskie owoce, warzywa i mięso są spychane na margines. Teraz, dzięki nowym przepisom, ten proces jeszcze przyspieszy.
Co można zrobić?
Polscy rolnicy nie mogą pozostać bierni. Muszą głośno mówić o zagrożeniach płynących z tych przepisów i domagać się ich wycofania. Konieczne są również działania na poziomie politycznym – jeśli rząd Donalda Tuska nie cofnie się przed realizacją tych antyrolniczych rozwiązań, będzie to kolejny powód, by odsunąć go od władzy przy pierwszej możliwej okazji.
Musimy bronić polskiej wsi przed dyktatem unijnych biurokratów i ich lokalnych wykonawców. Walka o rolnictwo to walka o bezpieczeństwo żywnościowe naszego kraju – i nie możemy sobie pozwolić na jej przegranie!