We francuskiej debacie przed wyborami prezydenckimi (23.04.2017.) bardzo często pojawiały się wątki, w których porównywano Francję z Niemcami. Kandydaci na fotel prezydenta krytykowali miedzy innymi niemiecką skłonność do oszczędzania oraz wysokie nadwyżki eksportowe sąsiada.
Od przystąpienia do strefy euro Francja i Niemcy gospodarczo poszły innymi drogami. Na początku ubiegłej dekady władze w Berlinie przeprowadziły szereg reform zwiększających elastyczność rynku pracy oraz ograniczających koszty systemów socjalnych. Paryż zwlekał z wprowadzaniem podobnych zmian. Od wybuchu kryzysu w 2008 roku różnice w polityce gospodarczej zaczęły być wyraźnie widoczne w ekonomicznych wskaźnikach.
W ostatnich latach Niemcy notują systematycznie wysoką nadwyżkę eksportu netto. Od 2010 r. niemiecka gospodarka sprzedała za granicą więcej towarów i usług, niż sama zakupiła, na łączną sumę 1,3 bln euro. Francuskie nadwyżki importu w tym okresie wyniosły nieco ponad 190 mld euro.
Dług publiczny w relacji do PKB obydwu krajów był na początku dekady praktycznie na tym samym poziomie. Obecnie różnica zadłużenia do PKB wynosi 27 pkt. proc.
Od kilku lat w Niemczech systematycznie spada bezrobocie. Nad Sekwaną stopa bezrobocia nieznacznie wzrosła na początku dekady, teraz utrzymuje się na stałym poziomie. Wskaźnik zatrudnienia określający, jaki odsetek ludności w wieku produkcyjnym ma pracę wynosi we Francji 70 proc. i jest zbliżony do średniej unijnej. Niemcy z wynikiem 78,5 proc. są europejskim prymusem.
W niedzielę (23 kwietnia) Francuzi wybiorą nowego prezydenta. Niewielu poważnych kandydatów przedstawiło w kampanii wyborczej pomysły, które dałyby szansę na to, że Francja znów dogoni swojego wschodniego sąsiada.
Za: Łukasz Czernicki, obserwatorfinansowy.pl