2 września 56-letnia kobieta otrzymała informację, że jej córka jest gwałcona. Wybiegła z domu zabierając jedynie nóż kuchenny i przebiegła 3 kilometry, by dostać się na miejsce zbrodni. Tam dźgała nożem trzech napastników. Ostatecznie jeden z nich zmarł. Prokuratura postawiła „Lwiej Matce” zarzuty, ale pod społeczną presją wycofała oskarżenie.
O trwającym na 27-latce gwałcie w wiosce Qumbu w Prowincji Przylądkowa Wschodnia w RPA poinformował matkę ofiary kuzyn dziewczyny. 18-latek nie mógł dodzwonić się na policję, dlatego zadzwonił do 56-latki.
ZOBACZ: SuperZmiana! Rząd za szerszym prawem do OBRONY KONIECZNEJ! [WIDEO]
Bohaterska kobieta nie czekając na reakcję ze strony państwowych służb natychmiast wybiegła z domu, zabierając ze sobą jedynie nóż kuchenny. Przebiegła 3 kilometry, by pomóc gwałconej właśnie córce.
Napastnikom zadawała ciosy, aż ci osuwali się nieprzytomni na ziemię. Ostatecznie jeden z trzech mężczyzn zmarł w wyniku obrażeń zadanych przez „Lwią Matkę” – jak o kobiecie piszą światowe media.
Prokuratura postawiła matce ofiary zbiorowego gwałtu zarzuty. Społeczeństwo RPA postanowiło jednak na ulicach protestować przeciw decyzji aparatu państwa i ostatecznie kobieta, której zachowanie uznać należy na działanie w obronie koniecznej bliskiej osoby, nie stanie przed sądem. Prokuratura bowiem – bez podania powodu – wycofała wszystkie zarzuty.
Czy polski wymiar sprawiedliwości byłby równie wyrozumiały dla matki stającej w obronie brutalnie krzywdzonej córki i takie zachowanie w naszym kraju także zostałoby uznane za mieszczące się w granicach obrony koniecznej? Niektóre wyroki z przeszłości pozwalają mieć w tej sprawie sporo wątpliwości.
Źródło: wprost.pl, pch24.pl
https://www.youtube.com/watch?v=_zQScFTTUU8