Pierwsze pytanie: „Czy wstępując do UE Polacy godzili się na wejście do państwa Unia Europejska?” – nie. „Czy Polacy godzili się na ingerencję w nasze wewnętrzne sprawy, o których nie mówią traktaty?” – nie. Rozpocznę od przytoczenia fragmentu książki „Tragedia euro” Philippa Bagusa:
„Według zamysłu socjalistów scentralizowane państwo europejskie miałoby się pewnego dnia stać tak potężne, że suwerenne państwa byłyby mu podporządkowane (dostrzegalne są już pierwsze przejawy takiego podporządkowania w przypadku Grecji i Irlandii; oba te kraje zachowują się jak protektoraty Brukseli, która dyktuje ich rządom, jak mają sobie poradzić z deficytem).
W wizji socjalistycznej – w przeciwieństwie do zainspirowanej katolicyzmem wizji klasycznego liberalizmu – brak jest jakichkolwiek określonych granic geograficznych europejskiego państwa. Polityczna konkurencja uważana jest za przeszkodę dla scentralizowanego państwa, które przestaje podlegać kontroli społecznej. W tym sensie scentralizowane państwo w socjalistycznej wizji staje się coraz mniej demokratyczne, gdyż władza przechodzi w ręce biurokratów i technokratów (przykładem jest tu Komisja Europejska, wykonawczy organ Unii Europejskiej; komisarze nie są wybierani, lecz mianowani przez rządy państw członkowskich)”
Czy wszystko zmierza w kierunku obranym przez zafascynowanych Związkiem Radzieckim socjalistów? Europejski Komitet Regionów (KR) przedstawił w 2019 roku własną wizję przyszłości Europy. W opublikowanym dokumencie zatytułowanym „Współpraca na rzecz zbliżenia UE do jej obywateli”piszą, że jeśli Unia ma wzmocnić demokrację i odzyskać zaufanie obywateli, to wszystkie decyzje i strategie UE muszą być umocowane na szczeblu lokalnym. Innymi słowy chcą zdecentralizować władzę, odebrać jak najwięcej przywilejów państwom i sprowadzić decyzyjność na poziom samorządu. Europejskiemu Komitetowi Regionów na zmianę przewodzą przedstawiciele Europejskiej Partii Ludowej i Partia Europejskich Socjalistów, czyli te partię, do których należy Koalicja Obywatelska i Lewica, które najczęściej (na bazie kłamstw) atakują Polskę w Parlamencie Europejskim.
Również w 2019 roku prezydenci miast związani z PO opublikowali dokument „Samorządna Rzeczpospolita”, w którym chcą przeniesienia wielu znaczących kompetencji i uprawnień władz centralnych na ośrodki lokalne. Chodzi tu pełną samodzielność prawną, organizacyjną i majątkową samorządów terytorialnych. Pełna odrębność dworów Trzaskowskiego, Dulkiewicz, czy Krzystka – kosztem władzy państwowej. Już dziś znaczną część strategicznej infrastruktury (jak np. elektrociepłownie) w największych miasta przejmują Niemcy, przy znaczącym współudziale samorządu. Realizacja tych postulatów byłaby de facto rozbiciem dzielnicowym Polski i innych państw europejskich. Byłby to znaczący krok do unicestwienia państw narodowych.
„Praworządność” – czyli co?
„Unia Europejska próbuje obecnie wykorzystać Fundusz Odbudowy do tego, by wymusić na konserwatywnych rządach w Polsce i na Węgrzech ustępstwo, zagrażając tym samym stabilności finansowej całego kontynentu” – pisze na łamach amerykańskiego „Newsweeka” hiszpański politolog Jorge González-Gallarza z Fundación Civismo.
„Przestrzeganie praworządności w krajach członkowskich Komisja Europejska realizuje bowiem poprzez art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej i nie ma żadnej potrzeby aby było to dublowane przez rozporządzenie, którego zawartość daleko wykracza poza zakres artykuły 322 Traktatu o funkcjonowaniu UE, na którym jest oparte (artykuł ten dotyczy tylko i wyłącznie ochrony interesów finansowych UE).
Płonne są nadzieje polityków Platformy, rząd Prawa i Sprawiedliwości suwerennością nie handluje więc zawetuje te rozstrzygnięcia aż politycy unijni wrócą „po rozum do głowy” i oprą rozwiązania dotyczące praworządności o ustalenia szczytu Rady z lipca” – pisze dr Zbigniew Kuźmiuk na łamach wPolityce.
No właśnie – i teraz wypada przypomnieć kto w Polsce od samego początku mówił, że nie możemy godzić się na dyktat Unii Europejskiej? W lipcu, kiedy toczyły się najważniejsze rozmowy Zbigniew Ziobro oznajmił: „praworządność nie powinna być wpisana do rozporządzenia Rady i Parlamentu Europejskiego i wiązana z wypłacaniem pieniędzy w ramach nowego budżetu UE i specjalnych środków przeznaczonych na walkę z pandemią. Za stosowanym przez unijne ośrodki słowem „praworządność” kryje się „zupełnie inna rzeczywistość ustrojowa Unii Europejskiej i Polski”.
„Chcieliśmy dać mocny mandat polskiemu rządowi w zakresie prowadzonych obecnie negocjacji, wesprzeć premiera i naszych przedstawicieli w reprezentowaniu przyjętego w piątek stanowiska. Dlatego Solidarna Polska zaproponowała podjęcie uchwały przez polski parlament, która jednoznacznie stanęłaby na stanowisku obrony działań w obszarze prawa, obrony praworządności w dosłownym tego słowa znaczeniu, czyli – dopóki nie będzie zmian traktatowych, nie można zgadzać się na przyznawanie KE poza traktatowych, sprzecznych z polską konstytucją uprawnień władczych, które miałyby ogromną moc oddziaływania na rzeczywistość Polski i każdego innego państwa” – mówił Ziobro.
„Największe państwa Unii Europejskiej z Komisją Europejską na czele uznały, że w sposób całkowicie poza traktatowy, sprzeczny z praworządnością, przyjmą nowe reguły wydawania pieniędzy europejskich, które będą dawały KE ogromną arbitralną, niemierzalną obiektywnie władzę blokowania wypłat mierzonych w miliardach euro, co do tych krajów, do których KE uzna, że dochodzi w tych państwach do naruszania reguł praworządności”
Zbigniew Ziobro robił co mógł, aby pokazać, że „mechanizm praworządności” jest czymś znacznie gorszym niż nawet Traktat Lizboński.
Niestety problem wówczas mógł zostać zbagatelizowany.
– To my bronimy Unii Europejskiej. Bronimy jej przed zamachem na Traktat o UE, czyli próbą wzmocnienia władzy Brukseli kosztem państw narodowych – ocenił cytowany w komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. – Ten zamach usiłuje przeprowadzić prezydencja niemiecka, forsując rozwiązanie sprzeczne z traktatami, czyli podejmowanie decyzji kwalifikowaną większością głosów, a nie jednomyślnie przez Radę Europejską – dodał polityk. Minister zapewnił też, że poparcie dla zawetowania budżetu UE nie jest „rozgrywaniem partyjnych interesów”, lecz „dbałością o interesy Polski, o suwerenność kraju i naszą konstytucję”.
– Polacy prezentują rozsądniejszą ocenę zapowiedzi użycia weta wobec niekorzystnego dla nas budżetu UE niż lewicowo-liberalne elity. Rozumieją, że użycie weta nie oznacza utraty funduszy ani wyjścia z Unii Europejskiej stwierdził Zbigniew Ziobro.
„Węgry nie przyjmują żadnych propozycji, które byłyby nie do przyjęcia dla Polski”
Dziś Viktor Orban mówi o suwerenności i niezależności Polski i Węgier oraz o tym, jak oba kraje mogą zachować swoje wartości narodowe i utrzymać suwerenność, „dodając swoją siłę do siły Unii Europejskiej”.
– Ujednolicimy nasze interesy i argumenty w tej dyskusji i Węgry nie przyjmują żadnych propozycji, które byłyby nie do przyjęcia dla Polski. (…) Będziemy razem walczyć – oświadczył Orban. Orban stwierdził, że: „jeśli jakaś unijna decyzja narusza interes Węgrów, to on jest zobowiązany temu przeciwdziałać i tak zamierza zrobić”. Powiedział, że wśród spraw, które różnią Węgry i część państw unijnych są „kwestia migracji, suwerenności państw i sprawa gender”. – Nie mogę pozwolić na takie ryzyko dla Węgier, by musiały przyjąć (w tych sprawach) stanowiska, których Węgrzy nie mogą przyjąć – oświadczył Orban.
Czy Polacy popierają weto?
Ponad połowa (58 proc.) Polaków popiera prawo rządów państw UE do weta na forum unijnym, w razie zagrożenia interesów tego kraju – wynika z badania Social Changes dla wPolityce.pl
Jednocześnie, „ponad 57 proc. Polaków popiera zapowiedziane użycie weta wobec unijnego budżetu w przypadku powiązania go z tzw. praworządnością” – wynika z komunikatu Ministerstwa Sprawiedliwości, w którym zacytowano wyniki sondażu dla „Dziennika Gazety Prawnej”
Zbigniew Ziobro pisze list do Premiera
„Propozycja powiązania wypłat z budżetu Unii Europejskiej z tzw. zasadą praworządności, w przypadku jej wejścia w życie, radykalnie pogorszyłaby status oraz pozycję Polski w UE i to na dziesięciolecia. Obaj wiemy, że wcale nie chodzi tutaj o praworządność. „Praworządność” to jedynie pretekst do wprowadzenia instytucjonalnego i politycznego zniewolenia państwa polskiego
Ten niezwykle groźny mechanizm trafiłby w ręce europejskich urzędników. Skutkowałby nie tylko radykalnym ograniczeniem suwerenności Polski, ale też marginalizacją znaczenia demokratycznych wyborów. Takie wybory nabrałyby fasadowego charakteru i w konsekwencji Polacy straciliby w wielu obszarach realny wpływ na bieg wydarzeń w swojej Ojczyźnie. Taka sytuacja na dłuższą metę sprowadzałaby się więc do politycznej, kulturowej, a w konsekwencji również gospodarczej, kolonizacji Polski.
Solidarna Polska zwracała się do Pana Premiera o zastosowania weta już na lipcowym szczycie Rady Europejskiej. Informował Pan wówczas opinię publiczną o zapewnieniach liderów Unii Europejskiej, że nie będzie bezpośredniego powiązania pomiędzy tzw. zasadą praworządności a przyszłym budżetem UE. Czas pokazał, że liderzy UE nie wywiązali się ze składanych wtedy kuluarowych zapewnień, co poddaje w wątpliwość ich intencje i kładzie cień na ich wiarygodności.
W tej sytuacji nie można pozwolić tym samym unijnym przywódcom na kolejne gołosłowne obietnice, bądź proponowane półśrodki.
Jarosław Kaczyński, jako Prezes Prawa i Sprawiedliwości, w sposób kategoryczny zapowiedział ostatnio użycie w tej sprawie weta jako narzędzia, które obroni Polskę przed tym dramatycznym zagrożeniem. Pozwolę sobie zacytować: „Będzie weto. Jeśli groźby i szantaże będą utrzymane, to my będziemy twardo bronić żywotnego interesu Polski. Weto. Non possumus.” Jest to stanowisko lidera największej partii koalicyjnej, z którym Solidarna Polska w pełni się utożsamia.
Kierujemy do Pana Premiera zdecydowaną prośbę o zgłoszenie weta wobec Wieloletnich Ram Finansowych oraz decyzji o zasobach własnych UE. Weto winno mieć zastosowanie w przypadku braku definitywnego wycofania się Prezydencji Rady UE z mechanizmu warunkowości, wiążącego tzw. praworządność z budżetem UE.
Zapewne obaj podzielamy ocenę, że to moment historyczny, a nie czas na partyjną taktykę czy realizację doraźnych celów lub partykularnych interesów. Dlatego weto, jako jedyne możliwe stanowisko w tej sprawie, to polska racja stanu, z wszystkimi tego konsekwencjami.
W realizacji tego stanowiska może Pan Premier, wraz z całym rządem, liczyć na lojalne zaangażowanie i wsparcie środowiska Solidarnej Polski”
Pytania?
Czy chcemy, aby unijni urzędnicy, którzy nie pochodzą z wyborów powszechnych decydowali o tym co dzieje się w naszym kraju? Czy będziemy zgadzać się na kłamstwa polityków związanych z polską opozycją, którzy z Polski robią faszystowski kraj? Trzeba powiedzieć zdecydowanie „stop” budowaniu wizji UE opartej na socjalistycznych pomysłach. Solidarna Polska stoi na straży suwerenności – i w tym wypadku, tak jak mówił poseł Janusz Kowalski – „weto albo śmierć”.