Atmosferę w polskim parlamencie rozgrzała wczoraj do czerwoności debata na temat aborcji oraz ewentualnych zmian w ustawie, która tę kwestię reguluje. Uwaga niemal wszystkich mediów skupiła się oczywiście tylko na tym sporze. Tymczasem zupełnie w tle forsowana jest kontrowersyjna umowa CETA, która w praktyce może doprowadzić do zalania Polski żywnością genetycznie modyfikowaną oraz dopuści opcję pozywania naszego kraju przez międzynarodowe korporacje. Po cichu trwają także prace nad nową składką ZUS…
Kompleksowa umowa gospodarczo-handlowa między Unią Europejską a Kanadą (Comprehensive Economic and Trade Agreement – w skrócie CETA) to umowa, która wedle zapewnień brukselskich eurokratów ma zapewnić unijnym przedsiębiorstwom więcej atrakcyjnych możliwości prowadzenia działalności gospodarczej w Kanadzie, a także przyczynić się do tworzenia miejsc pracy w Europie. Wszystko ładnie, pięknie. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Po pierwsze – umowa ma ta ma zostać „tymczasowo” wprowadzona w życie na terytorium UE jeszcze przed jej formalną ratyfikacją przez parlamenty krajowe. Po drugie – może ona doprowadzić do zalania naszego kraju żywnością genetycznie modyfikowaną produkowaną w Kanadzie. Po trzecie – umowa przewiduje kontrowersyjny mechanizm ICS, tj. sądów o charakterze arbitrażowym, przed które korporacje mogą pozywać poszczególne państwa (np. w sytuacji, gdy jakieś prawo krajowe będzie ograniczało zyski danej korporacji, jakie osiągnęłaby z tytułu bezpośredniego stosowania CETA).
Co ciekawe – posłowie Kukiz’15 chcieli w tym tygodniu zorganizować w Sejmie na ten temat debatę (to czy umowa wejdzie w życie w dużej mierze zależy od nieformalnego spotkania unijnych ministrów handlu, które odbędzie się dzisiaj). Niestety, marszałek Sejmu Marek Kuchciński zadecydował, aby debata na temat CETA odbyła się dopiero na kolejnym posiedzeniu polskiego parlamentu.
Jakby tego było mało w zaciszu ZUS-owskim gabinetów trwają intensywne prace nad nową, dodatkową składką emerytalną. Chodzi o tzw. filar pracowniczy przewidziany w propozycjach reformy emerytalnej ministra Morawieckiego. Według wstępnych założeń miałaby ona wynieść równowartość 1% naszego wynagrodzenia po stronie pracodawcy. Kolejny procent składki po stronie pracodawcy byłby możliwy, o ile pracownik sam zgodziłby się na potrącanie dodatkowego 1%. W wariancie maksymalnym składka ta stanowiłaby zatem równowartość 3% naszego wynagrodzenia.
Reasumując – potwierdza się stara zasada: kiedy w dyskursie publicznym pojawia się temat aborcji, to wiedz, że ktoś coś próbuje przeforsować na boku…
Za: niewygodne.info.pl
https://www.youtube.com/watch?v=dcBpfvUkUlw