O osobie Jerzego Klimkowskiego wśród byłych żołnierzy 2. Korpusu, z którymi przeprowadzałem wywiady pisząc o generale Andersie była jednoznaczna: był zdrajcą, „sprzedawczykiem”.

Klikowski był jednym z adiutantów gen. Władysława Andersa. Już w Związku Radzieckim próbował spiskować przeciwko swojemu dowódcy. Padały liczne podejrzenia, że współpracował z NKWD[1], gdzie składał ustawicznie raporty, przyjmując za to pieniądze. Owe podejrzenia znalazły potwierdzenie w dokumentach sowieckich, do jakich dotarli współcześni historycy. Okazało się, że Jerzy Klimkowski nie tylko był donosicielem, ale również, kiedy stosunki polsko – sowieckie były wyjątkowo napięte, miał zgłosić chęć aresztowania swego naczelnego dowódcy w imieniu NKWD.[2] Na Bliskim Wschodzie Klimkowski stanął na czele grupki młodszych oficerów uprawiających propagandę wymierzoną przeciwko gen. Sikorskiemu, co miało skutkować pogorszeniem stosunków Sikorski – Anders.[3] Tam też został skazany na półtora roku więzienia. Po opuszczeniu więzienia, powrócił do kraju – był nastawiony całkowicie antagonistycznie w stosunku do Władysława Andersa, dlatego też władze komunistyczne w Polsce zdecydowały się wykorzystać go do propagandowego ataku na osobę generała.
W 1959 roku nakładem Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej została wydana książka pod tytułem: „Byłem Adiutantem Gen. Andersa”. Subiektywizm autora zwrócił nawet uwagę samej redakcji, co odnotowano w słowie wstępnym (nie zapominając przy tym ubliżyć samemu Andersowi):
„Cały ten dział historii najnowszej Polski jest niemal nieznany. W kraju nie publikowano prawie nic na ten temat, książki zaś emigracyjne – zwłaszcza samego Andersa – są i pretensjonalnie bombastyczne, i – naturalnie – apologetyczne, a tym samym bezwartościowe jako obiektywny obraz rzeczywistości. Nie chcemy przez to twierdzić, że relacja Klimkowskiego jest całkowicie bezstronna. Zapewne autor, który popadł w bezpośredni konflikt z generałem Andersem i hierarchią wojskowo – cywilną emigracji, pisze swoje wspomnienia pod kątem widzenia własnych doświadczeń, zatem nie zawsze jest obiektywny, zwłaszcza w ocenie postaci.”[4]
Krytykując decyzje Andersa, Klimkowski starał się wszędzie podkreślać znaczenie swoich własnych działań. Niekiedy można odnieść wrażenie, że gdyby to porucznik Klimkowski dowodził, to wszystko poszłoby znacznie lepiej. Nie kryjąc swojej niechęci do Generała, Klimkowski zarzucał mu:
„1) Nadużycie zaufania, jakie pokładał w nim gen. Sikorski mianując go dowódcą Armii polskiej w ZSRR, a później Środkowym Wschodzie.
2) Nadużycie zaufania, jakie pokładał w nim żołnierz i społeczeństwo.
3) Ciągłe wykorzystywanie swojego stanowiska dla celów osobistych, i to ze świadomością, że przynosi to kolosalne szkody państwu polskiemu. Takie wykorzystywanie stanowiska działającego wybitnie na szkodę państwa państwa uważałem już za zwykłą zdradę.
4) Zarzuciłem gen. Andersowi popełnienie szeregu przestępstw kryminalnych i politycznych”[5]

Przebywając w więzieniu, w Palestynie w liście do Wodza Naczelnego – gen. Sikorskiego, Klimkowski wymieniał wymyślone zarzuty, którymi atakował Władysława Andersa. Były to między innymi[6]: kradzież pieniędzy rządowych („Systematycznie kradł pieniądze rządowe i kupował za nie złote papierośnice, złote pudełka i złote monety.”), niemoralne prowadzenie się („wydał na swoje koleżanki około dwóch tysięcy funtów z funduszu rządowego”.), czy uprawianie handlu brylantami. W odpowiedzi otrzymał on jedynie stwierdzenie, że owe fałszywe oskarżenia mogą jeszcze bardziej pogorszyć jego położenie.
Warto jednakże przytoczyć słowa samego gen. Andersa dotyczące książki „Byłem adiutantem gen. Andersa”: „Jedno mnie tylko zastanawia, kto napisał książkę, podpisaną jego nazwiskiem, w której jest zresztą masę bzdur. Klimkowski nie miał talentu do pisania, czasami miał trudność ze zredagowaniem prostego rozkazu. Tymczasem książka napisana jest stylem dość płynnym”.[7] Można zatem przypuszczać, że komunistyczne władze zleciły „płatnemu propagandyście” napisanie paszkwilu na Andersa i podpisały go nazwiskiem jego byłego adiutanta, aby tę książkę uwiarygodnić wśród przyszłych czytelników.
Zadając sobie pytanie: jaki Jerzy Klimkowski miał wpływ na postrzeganie gen. Andersa w kraju, należy zauważyć, że sama jego książka, mimo, iż jest jednym wielkim propagandowym kłamstwem, zdecydowanie pomogła komunistycznej propagandzie wykreować fałszywy obraz Andersa w kraju. Było to bardzo użyteczne, bo w tamtych czasach „etatowi propagandyści” mogli powiedzieć – przecież to nie my kreujemy taki obraz Andersa, ale tak myśli jego własny adiutant – dawny „najbliższy przyjaciel”[8]. Jerzy Klimkowski nie poprzestał jednak na samej książce. Rok po wydaniu „Byłem adiutantem gen. Andersa”, w 1960 przebywał w Londynie. Przybył on tam na proces o zniesławienie, który gen. Anders wytoczył redaktorom gazety „Narodowiec”. W Wielkiej Brytanii były adiutant spotkał się prywatnie z Andrzejem Strońskim i w rozmowie z nim stwierdził, że książka „Byłem adiutantem gen. Andersa” została spreparowana przez władze komuniste oraz, że jest gotów „ją odszczekać”, jeżeli go Generał jakoś urządzi na Zachodzie.[9] Otrzymał oczywiście odpowiedź negatywną. Na samym procesie „siedział jak mysz pod miotłą”, nie chciał nawet zabierać głosu.[10] Po powrocie do kraju na łamach lewicowej „Nowej Kultury” skomentował przebieg procesu w artykule „Byłem na procesie” przedstawił gen. Andersa jako osobę z trudem przyznającą się do polskości. Jego zdaniem, Anders służył jako żołnierz najemny – wedle okoliczności – najpierw Rosji, Niemcom i Polsce, a w końcu chciał także służyć Włochom i generałowi Franco. Klimkowski uważał, że Anders zamierzał podczas wojny uderzyć z tyłu na oddziały Armii Czerwonej, które przegrywały w 1942 r. z hitlerowskimi Niemcami.[11] Inna publikacja tego autora, wydana kilka lat później pomniejszała znaczenie udziału gen. Andersa w bitwie pod Monte Cassino.[12]
Do innych najbardziej absurdalnych oskarżenień, jakie Klimkowski kierował w stronę gen. Andersa zaliczyć można między innymi: rzekome pozostawienie w Związku Radzieckim 30-stu tysięcy mundurów brytyjskich, w celu późniejszego oskarżenia Zygmunta Berlinga o kradzież tychże, domaganie się od Rosjan, by nie przysyłali do wojska rekrutów nie będących rdzennymi Polakami, chęć fizycznego zgładzenia samego Klimkowskiego przez Andersa, nie zrealizowana jedynie z powodu braku osoby, która by się tego zadania podjęła. Najbardziej jednak absurdalne było oskarżenie dotyczące rzekomego spisku, który gen. Anders przedsięwziął wraz z Winstonem Churchillem celem zgładzenie Władysława Sikorskiego.[13]
Książka Jerzego Klimkowskiego oraz jego publiczne wypowiedzi są dowodem na to, że propaganda komunistyczna nie przebierała w środkach, chcąc zniszczyć generała Andersa w oczach polskiej opinii publicznej.
[1] Hervey Sarner, Zdobywcy Monte Cassino generał Anders i jego żołnierze, Poznań 2006, str. 285
[2] Hervey Sarner, Zdobywcy Monte Cassino generał Anders i jego żołnierze, Poznań 2006, str. 76
[3] Hervey Sarner, Zdobywcy Monte Cassino generał Anders i jego żołnierze, Poznań 2006, str. 267
[4] J. Klimkowski, Byłem adiutantem gen. Andersa, Warszawa 1959, str 5 – 6
[5] J. Klimkowski, Byłem adiutantem gen. Andersa, Warszawa 1959, str 354
[6] J. Klimkowski, Byłem adiutantem gen. Andersa, Warszawa 1959, str 357 – 358
[7] Pod redakcją Mariana Hemara, Generał Anders życie i chwała, Londyn 1997, str 60
[8] Hervey Sarner, Zdobywcy Monte Cassino generał Anders i jego żołnierze, Poznań 2006, str. 267
[9] Ewa Berberyusz, Anders spieszony, Londyn 1992, str. 65
[10] Ewa Berberyusz, Anders spieszony, Londyn 1992, str. 65
[11] Prof. Andrzej Fiurer, Generał Władysław Anders w relacjach żołnierzy [w] Armia Andersa nadzieja zesłańców, Materiały Sympozjum zorganizowanego 13 kwietnia 2007 r., Związek Sybiraków, Oddział Szczecin 2007 s.104-112.
[12] J. Klimkowski, Fałszywy mit. Rola gen. Andersa w bitwie pod Monte Cassino, „Tygodnik Demokratyczny”, nr 24 z 1962, s. 10-11
[13] Hervey Sarner, Zdobywcy Monte Cassino generał Anders i jego żołnierze, Poznań 2006, str. 268