Clint Eastwood, jeden z najlepszych amerykańskich aktorów, w wywiadzie dla magazynu „Esquire” pokazał swoją politycznie niepoprawną twarz. Jego słowa to krytyka współczesnego świata i pokolenia „rurkowców”.
Clint był członkiem partii Republikańskiej. W roku 1952 głosował na Dwighta Eisenhowera, a 1968 i 1972 wspierał kampanię wyborczą Richarda Nixona. Jednak po aferze Watergate i wojnie w Wietnamie, zaczął krytykować ówczesnego prezydenta i nazwał jego podejście „niemoralnym”. Od roku 2009 jest członkiem Partii Libertariańskiej.
Wszyscy potajemnie mają dość poprawności politycznej i generacji „całowania się po tyłkach”. Żyjemy w pokoleniu ciot. Wszyscy chodzą na paluszkach. To wszyscy, którzy mówią: „Nie możesz zrobić tego i tamtego, nie wolno ci tego powiedzieć”.
Ludzie powinni wziąć się do roboty. Może zabrzmię jak mój ojciec, ale nie wydawaj tego, czego nie masz – powiedział filmowiec. – Ludzie ciągle pytają: „Po co mam pracować, skoro może dostanę coś za darmo?”, i nie chcą płacić za college. Ja nie miałem go za darmo. Nie był może drogi, ale był OK.
Mamy do czynienia z ludźmi oskarżającymi się nawzajem o rasizm i inne tego typu rzeczy. Kiedy dorastałem, nie było to nazywane rasizmem. Dajcie sobie z tym, k…, spokój.
Zobacz również wypowiedź innego amerykańskiego aktora:
MOCNE! Jon Voight o Sorosu i Clinton. Oto dlaczego Amerykanie wybrali Donalda Trumpa!