Dane Federalnego Urzędu Statystycznego mocno niepokoją. Wynika z nich, że liczba interwencji niemieckich Jugendamtów stale rośnie. Podstawą działań – często zakończonych odebraniem dzieci – jest ledwie podejrzenie, że życie lub zdrowie dzieci może być zagrożone.
W 2016 roku liczba interwencji niemieckich Jugendamtów wzrosła w porównaniu z poprzednim rokiem o 5,7 proc. W ubiegłym roku urzędy ds. młodzieży wdrożyły 136,9 tys. postępowań kontrolnych.
ZOBACZ: Będzie trudniej zabrać dzieci Polakom. Do tej pory żaden rząd nie porządkował przepisów!
Jak się okazało wiele interwencji podejmowanych było niecelowo – podejrzenie zagrożenia dobra dziecka zostało potwierdzone w 21,6 tys. przypadków, a w kolejnych 24,2 tys. przypadków takiego zagrożenia „nie można było wykluczyć”. Urzędnicy stwierdzili, że dzieci z tych grup w 61 proc. były zaniedbane, u 28 proc. stwierdzono ślady psychicznego znęcania się, a co czwarte nosiło ślady fizycznego maltretowania. W 4,4 proc. przypadków stwierdzono przemoc seksualną.
W 46,4 tys. przypadków urzędnicy uznali, że dobro dzieci nie jest narażone na szwank, ale rodzice potrzebują wsparcia. W 44,5 tys. przypadków alarm okazał się nieuzasadniony.
ZOBACZ: Jugendamt znów chciał zabrać Polakom dziecko. Ratunkiem ucieczka do Ojczyzny!
Jugendamty – jak wynika z danych statystycznych – najczęściej działają po zawiadomieniu ze strony policji, sądów i prokuratury. Bywa, że o kontrolę zwracają się szkoły i przedszkola. Co dziesiąte zawiadomienie jest anonimowe.
Działalność niemieckich urzędów do spraw dzieci i młodzieży jest krytykowana w Polsce ze względu na kontrowersyjne przypadki odbierania dzieci małżeństwom polsko-niemieckim lub polskim. Jugendamtom zarzucana jest opieszałość i ingerowanie w życie rodzin i naruszanie prywatności.
Źródło: niezalezna.pl, pch24.pl