Zbyt często chodzimy z pochylonymi głowami. Nie idzie o to, aby patrzeć w niebo. Po prostu rozejrzyjmy się dookoła. Szczególnie wtedy, gdy usłyszymy monologi, czy też rozmowy, które warto zapamiętać. I przyjrzeć się: kto to mówi. Czasem pisze. Takie mgnienia chwili. Niby nic nie znaczą, a są znakiem czasu.
Pierwszy obrazek
Mama idzie z małą córeczką na spacer. Najpierw ulicą Wielkopolską, potem ulicą Małopolską, aż w końcu na plac Przyszłości. Milcząca do tej pory mamusia odrzuca na trawnik dymiącego jeszcze papierosa i zaczyna mówić do swojego dziecka: – Dziecinko, daj mamie rączkę. Tam kałuża. Padał deszcz. Woda nie jest czysta. A sukienkę masz białą. Daj, dziecko mamie rączkę. Wpadniesz w błoto. Pobrudzisz buciki. A tak nie można. To brzydko. Uważaj. Nie dotykaj. Rączki muszą być czyste. I buzia też. No! Stój! Słyszysz, co mama do ciebie mówi?! Daj rękę! K…a! Szczeniaku! Rękę daj! Mamie! Mówię k…a do ciebie! Mama! K…a! Tam kałuża. Brud. Błoto. Nie rycz, szczeniaku! Nie odchodź. Rączki czyste daj mamie. Nie bój się. Ty moja…
Skarbie. Widzisz, mamusia rację zawsze ma. No już, dziecinko. Spokojnie. Na spacerek dalej idziemy. Razem. Ty i ja. Spoko mała. Wyluzuj. Dobrze jest. Ptaszki śpiewają. Żeby jeszcze nie srały. Fe!
Drugi obrazek
Pan prezydent jednego z miast – państw wydał odezwę do mieszkańców:
„Rodacy! My, którzy przeżyliśmy wiele lat zaboruf i okupacji, nie możemy zrezygnować z języka polskiego na rzecz języka obcego! Od tłumaczenia są tłumacze! Nie ma poczeby, abyśmy w uni europejskiej zrezygnowali z mówienia w naszym ojczystym języku! To drodzy rodacy jest niepoważne. Nie morze my także zrezygnować z myślenia. Ja sam bije się z myślami. Je pence, donc je suis. Od myślenia jestem ja. To niepoważne! Tylko ja. I wy rodacy to wiecie. My, naród.”
Trzeci obrazek
Na ulicy generała Ludomiła Rayskiego, legionisty i pilota w czasie drugiej wojny światowej, potem w dowództwie Polskich Sił Zbrojnych na Środkowym Wschodzie, powstał zakład usługowy Kosmetyka Biocybernetyczna Fryzury-Your Style. Zawieszono wysmakowany szyld z napisem: Rayski Salon. Powiał wiatr historii i uniósł w przestworza ulotki reklamowe lombardu: Solidarność. Lump opróżnił w sypiącej tynkiem bramie ćwiartkę czystej Sobieski. Fryzjerka i kosmetyczka wypatrują jak orły sokolim wzrokiem: klientów. A jeszcze wielu z nich nie wie, że na ulicy generała Ludomiła Rayskiego otworzył swe podwoje Rayski Salon. Wirtualny Eden. No, historia patrzy na nas.
Autor: Lech Galicki
Powróć na stronę: Lech Galicki.