Wiersz Mariana Hemara: Muezzin
(DLA BRACI LWOWSKICH)
Wybiła na zegarze
Nostalgiczna godzina,
Listopad śpiewa głosem
Lwowskiego muezzina.
Po całym świecie nas woła
Z jesiennych minaretów,
Słowami lwowskich piosenek,
Wierszami lwowskich poetów.
*
Dzień budzi się tak późno,
O siódmej rano jeszcze
Ciemno na dworze, okna
Ukośnym pocięte deszczem,
Zaspany jestem, ręce
Latają mi, tak się śpieszę,
W pośpiechu się umyję,
Ubiorę i uczeszę.
Książki na dziś poskładam,
Herbatą usta parzę,
Bije za kwadrans ósma
Na dalekim zegarze.
I płaszcz jeszcze na schodach
Zapinam i z ciemnej sieni
Wylatam na ulicę
Jagiellońskiej jesieni.
Tu i tam na balkonach
I w oknach wietrzą bety,
Musiałowicz podnosi
Z trzaskiem żelazne rolety.
Koń na rogu Rejtana
Łeb schował w worku siana,
Żuje pierwsze śniadanie.
Biegnę przez Pasaż Hausmana,
Przed sklepem Złotnickiego
Muszę stanąć na chwilę,
Na wystawie próbówki,
Rurki, modele, motyle,
Przyrządy, minerały,
Kwarc, ałun, potas, boron,
I elektryczna maszynka –
Marzenie za dziesięć koron.
Przez Sykstuską zgrzytają
Tramwaje – na wystawie
Zegarmistrza Kindera
Za siedem ósma – prawie
Zdążę – na Kopernika
Dmuchnęło mokrym śniegiem
Przez Pasaż Mikolascha,
Koło apteki, biegiem.
Ponad muszlą fontanny
Wenus chyli się goła,
W kinie „Pasaż” „Tragedia
Upadłego anioła”
Z Astą Nielsenn.
Wypadam
Na ulicę Sokoła.
Jeszcze sto kroków – jeszcze
Pięćdziesiąt – hulaj dusza,
Zdążyłem! w tej sekundzie
BAM BAM BAM BAM – z Ratusza
Bije ósma – nim jeszcze
Wybiła – ja w przedsionku
C.k. Siódmego Gimnazjum.
Tercjan dopiero przy dzwonku –
Dzwoni – ja hyc, po schodach,
Już w ławce – obok Bolka
Zawadowskiego. I wchodzi
Profesor Franciszek Smolka.
I teraz się zaczyna
Pierwsza długa godzina.
Geografia, historia,
Zoologia, łacina,
A kwadrat plus b kwadrat.
Gallia est omnis divisa
In partes tres. Prawo Boyla
Mariotta. Analiza
Konrada Wallenroda.
Eneida. Odyssea.
Das Lied der Nibelungen,
Herman und Dorothea.
Andra moj ennepe M uza
Politropon, stuka greka
I Archimedes goły
W wannie krzyczy „eureka!”
I wojsko Ksenofonta
Krzyczy „talassa, talassa!”
I trzecia klasa i czwarta
Klasa i piąta klasa.
I Litwo, ojczyzno moja,
I Anhelli i LilIi
Weneda – już wszystko umiem,
Wszystkiego mnie nauczyli,
Tyle mi w głowę wbili,
Encyklopedię całą,
Wszystkiego zapomniałem.
Jedno, co w niej zostało,
Że dziś budzę się rano,
Zimnym oblany potem,
Okna są ciemne, serce
Wali we mnie jak młotem.
Powtarzam gorączkowo
„Andra moj ennepe Muza
Politropon” – po omacku
Szukam, gdzie moja bluza
Munduru? – gdzie tornister
I książki i zeszyty? –
I ledwie uczesany,
Ubrany i umyty,
Biegnę przez te ulice,
Przez te znajome skróty,
Przez te pasaże – jeszcze
Pięć minut – cztery minuty.
Jeszcze sto kroków – czemuż
W miejscu dokoła krążę?
Dajcie mi biec – bo nie zdążę.
Nie zdążę – ju- nie zdążę.
Już za późno, już bije
Godzina – Boże, a mnie tu
Nogi wrosły w kamienie
Bruku. – A z minaretu
Listopad czyta listę
Obecnych. Już jest w połowie,
Przeczytał moje nazwisko
I nikt mu nie odpowie.
Deszcz ze śniegiem zacina
I dokąd mi iść na wagary,
I cóż zrobić ze sobą?
Stoję śmieszny i stary.
Już zapomniałem wszystkich
Lekcji i wszystkiej wiedzy.
Gdzie moi profesorzy?
Gdzie młodość? Gdzie koledzy?
Gdzie gimnazjum? Gdzie miasto?
Poza widnokrąg daleki
Patrzę – jak muzułmanin,
Wieczorem w stronę Mekki.
1964
Zapraszam do działu: Marian Hemar