Wiersz Mariana Hemara: Nieprzyjemności
Przyjaciel mi powiedział, życzliwie nie w złości:
Bacz, co piszesz, bo możesz mieć nieprzyjemność.
Jechał pociągiem ojciec z dwoma niesfornymi
Niezmiernie dzieciakami, które dokuczały
Spół-jadącym na wszystkie możliwe sposoby.
Aż jeden z pasażerów powiedział surowo:
„Może pan z łaski swojej poskromi synalków,
Bo będzie pan, uprzedzam, miał nieprzyjemności”.
„Panie – rzekł ojciec synów grzecznie – jadę z dziećmi
Na pogrzeb żony, która zmarła, notabene,
Na wiadomość, że sklep mój się spalił. Nie byłem
Ubezpieczony. Dzisiaj na stacji, przed kasą,
Ukradziono mi portfel z pieniędzmi. W rozpaczy
Wsiadłem do niewłaściwego pociągu. A dzieci –
Tu uśmiechnął się blado – zgubiły bilety.
A pan mi grozi – dodał – nieprzyjemnościami?”
Grzeb w starej anegdotce, morału się dogrzeb.
Przyjacielu, to właśnie ja – jadę na pogrzeb.
W niewłaściwym pociągu i w złą jadę stronę,
Szlakiem obcych przystanków i zmylonych stacji.
To właśnie mój dom w zgliszczach, ja straciłem żonę,
Mnie okradli z pieniędzy i legitymacji
I paszportu. Pomyśleć – myśl kraje jak sztylet.
A dzieci, straszne dzieci, zgubiły mój bilet.
Więc wybacz, że się blado uśmiecham czasami,
Gdy mnie kto chce nastraszyć nieprzyjemnościami.
Zapraszam do działu: Marian Hemar