Wiersz Mariana Hemara: Zdrada
Obiektywnie, bez zbytniej
Emocjonalnej przesady,
Zastanówmy się wspólnie
Nad definicją zdrady.
Chciałbym zasięgnąć opinii
Kraju i emigracji:
Onegdaj, przed mikrofonem
Warszawskiej radiostacji,
Młody cwaniak, pisarczuk,
Rozradowany szalenie,
Wyrażał w waszyrn imieniu
Powszechne zadowolenie,
Wyrażał ulgę ojczyzny
I całego narodu,
Że już w granicach Polski
Nie ma ziemi od wschodu.
Wyrażał satysfakcję.
Że nowa Polska Ludowa
Jest bez naleciałości
Obcych, w rodzaju Lwowa,
Wilna Czy Nowogródka,
Czy Zbaraża czy Kowla.
Że już za nami Halicz,
Podhajce, Mińsk, Trembowla,
Jakiś Złoczów, nie Złoczów,
Krzemieniec, nie Krzemieniec –
To bardzo dobrze się stało.
Tak mówił ten młodzieniec.
Myśmy byli za Bugiem –
Taka jego nauka –
Na prawach kolonistów,
Znaczy, prawem kaduka.
Jak Anglia w Pakistanie,
W Gujanie, czy na Cejlonie,
Tak Polska miała na wschodzie
Nie swój kraj, lecz kolonie.
Jak Francuzi w Marokku,
W Tunisie, czy w Wietnamie,
Tak-żeż Polacy mieli
Kolonię w Ostrej Bramie.
Drohobycz – to tak, mniej więcej,
jak dla Holandii Celebes,
Czy Borneo – kolonia.
Tak przemawiał ten hebes.
Polak we Lwowie, jak jakiś
Murawiew, czy Nowosilców,
Zawsze czuł się nieswojo
Pośród obcych tubylców,
Bardzo mu byro przykro.
Przez sześćset lat, z uporem
Marzył tylko, jak przestać
Być kolonizatorem.
Duże szczęście dla Polski,
Że nasi hracia czerwoni
Zdjęli z nas ciężar i hańbę
Zagranicznych kolonii,
Że nie szczędząc wysiłków,
Ani ofiar, ni trudu,
Spełnili skryte marzenie
Cakgo polskiego ludu.
Oni nas wybawili,
Nasi niscy kamraci,
Od tej kuli u nogi,
Od tych wschodnich połaci.
Baba z wozu i koniom
Lżej – jak mówi przysłowie.
Tak Polsce lżej bez Lwowa.
Rosja teraz we Lwowie.
Niech nam wyjdzie na zdrowie
Dobry interes, kokos.
Tak z Warszawy, po polsku,
Mówił bezczelny młokos.
*
Wynajęli Polaka,
Pisarczuka psubrata,
Agenciaka, Zbigniewa
Florczaka, literata.
Dali mu Parę złotych,
Koszulę, buty i palto.
Nu, powiedzieli, teraz
Ty sam, po polsku chwal to.
Mów. I uwaŻaj, byśmy
Mordy tobie nie skuli
I forsy nie odebrali
I butów i koszuli.
Nie wiem czy nad Florczakiem
Stoi ubecki dozorczak
W radio, przy mikrofonie.
Wiem tylko, że ten Florczak
Polskę bez Lwowa zachwala
Z dziękczynną fanfaronadą.
Jeśli to nie jest zdrada,
Cóż jest – was pytam – zdradą?
Słucham z bolesnym wstydem
Florczaka tałatajca,
Jeśli on nie jest zdrajcą –
Kto – odpowiedzcie – zdrajcą?
Może ja nie mam racji
I mój sąd się nie liczy,
Bo ja, może, lwowianin,
Bo ja, może, stronniczy.
Wy to sami osądźcie,
Spokojnie, bez patosu,
Plebiscytem prywatnym,
Większością sumień i głosów.
A jeśli demokratycznie,
Obiektywnie i ściśle
Osądzicie Florczaka
Tak jak ja o nim myślę –
Może kto z państwa będzie
Tak grzeczny i tej swołoczy
Przy sposobności, splunie
W moim imieniu, w oczy.
Zapraszam do działu: Marian Hemar